Kwitło to to pierwszego maja a teraz już jest takie:
Ma to to już z pięć centymetrów i wciąż rośnie. Na wyższych pięterkach roślinki ma to to też swoich o parę dni młodszych braci i dużo "dzieci kwiatów".
Radość!!!
Siła wiosennych, słonecznych dni nie zna granic.
Siewki jarmużu wzrastają na balkonie czekając na wysadzenie do gruntu.
Witam!
To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.
wtorek, 10 maja 2016
niedziela, 1 maja 2016
Religia – delikatny temat
Pierwszy maj - święto! Ale nie kościelne, nie nakazane(choć św. Józefa
Robotnika). W tym roku wypada w niedzielę, więc wątpliwości, co do sposobu jego
spędzenia katolicy nie mają. Tyle o dzisiejszym dniu.
Wydarzenia ostatniego tygodnia zainspirowały mnie do napisania. Fontanna di
Trevi w Rzymie, na cześć pomordowanych na świecie chrześcijan, iluminowana była
w ostatnich nocach czerwonymi światłami reflektorów. Wzruszająca i piękna to z
pewnością forma wspomnienia współczesnych męczenników za wiarę.
Mam jednak wątpliwości: jak długo przynależność do jakiejś religii będzie
dla wyznawców innej sygnałem do popełniania zbrodni. Czy zabójcy zostaną osądzeni
tu na ziemi czy dopiero na tamtym świecie oczekiwać można sprawiedliwości? Czy
rywalizacja o ludzkie dusze musi przybierać aż tak skrajne, ostateczne formy? Czy
rzeczywiście chodzi tu o religię czy może jednak o rzeczy bardziej materialne?
Dużo pytań. Na większość
z nich pewnie każdy ma jakąś odpowiedź.
Wiem, że te zbrodnie to zapewne niewielki wycinek naszego życia i dopóki
nie dotkną nas osobiście będą tylko wirtualnym news'em. Ale jakoś trudno przejść
obok tematu bez emocji. Prawdopodobieństwo śmierci za wiarę jest w naszej szerokości
geograficznej raczej znikome, choć echa wydarzeń z ostatnich miesięcy i tygodni
z europejskich stolic zaprzeczają tezie, że to margines naszego życia. Gorzej
jest w tak zwanym szerokim świecie. Tam ludzie w ramach konfliktów zbrojnych
czy tylko choćby tylko lokalnych niepokojów giną za wiarę na skalę ogromną.
Historycznie temat ujmując(przykładem choćby Stambuł) od wieków trwała(i chyba nie dobiegła jeszcze
końca) rywalizacja pomiędzy wyznawcami największych religii o wpływy na danych obszarach
oraz władzę nie tylko nad ludźmi, ale także bogactwami podbijanych ziem. Od
wypraw krzyżowych upłynęły już setki lat a rachunki krzywd wydają się być wciąż
nie wyrównane. Również historia mniej odległa, drugiej wojny światowej, pokazuje
żołnierzy przegranej armii z napisem na klamrach pasów: „Gott mit uns”, którzy
odurzeni nazistowską ideologią bez skrupułów mordowali masowo również chrześcijańskich
współwyznawców.
Cywilizacja niepohamowanego wzrostu
i nierównomierny rozwój świata są w moim przekonaniu przyczyną takiego stanu
rzeczy. Nie ukrywam i dziś zażenowania bycia Europejczykiem z chrześcijańskimi
korzeniami. Teraz nawet tankując samochód zastanawiam się czy benzyna, którą właśnie
nalewam do baku nie pochodzi czasem ze złóż ropy opanowanych i eksploatowanych
przez tzw. państwo islamskie na terenie Iraku. Może nieświadomie wspieram w ten
sposób światowy terroryzm(przecież tamtą ropę można kupić taniej, bo jest „lewa”
a biznes to biznes)? No i jeszcze ta świadomość, że tej ropy u nas niema a zużywamy ją tak powszechnie. I to w zasadzie mogłaby już być konkluzja tego wpisu, ale
temat jest bardziej skomplikowany. Od wieków przedstawiciele Europy byli
odkrywcami, grabieżcami. Tzw. zachodnia cywilizacja ściągała na stary kontynent
z nowego, pobitego i podporządkowanego sobie świata wszystko, co miało wartość
materialną. Rosła w ten sposób siła i zamożność mieszkańców (nie wszystkich oczywiście)
kontynentu. Trwa to do dziś. Choć teraz już nie tylko Europejczycy, wykradając
planecie jej naturalne bogactwa i kierując się nierzadko zasadą spalonej ziemi,
nadal powiększają materialny i cywilizacyjny dystans do reszty. Liczy się tylko
zysk akcjonariuszy, byle dziś i dużo! A ponieważ bilans musi wyjść na zero to
nadmiar i bogactwo jednego musi skutkować nędzą innych. Taka EKONOMIA!?
Co ma do tego religia? To samo co od zawsze. Przecież jakoś trzeba
argumentować że tamci są źli i trzeba ich zniszczyć. Czy ten wyścig w ślepy zaułek się kiedyś
skończy. Mam nadzieję, że tak. I, że stanie się to przed tym jak zużyjemy ostatnią
kroplę wody, ostatnie ziarno zboża czy ostatnią bryłkę węgla.
Rozpoczęcie sezonu działkowo-grillowego a ja
tu z takim ciężkim tematem wyjechałem.
Papryka chilli kwitnie już u mnie
na oknie
i może jeden z czterech wolnych dni spędzę na wsi….. Zielono jest już bardzo na świecie i chyba to daje największa nadzieję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)