Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

czwartek, 30 sierpnia 2018

Czerwono, paprykowo i wciąż letnio

Choć wieczorami oddycha się już lekko to w dzień bywa jeszcze wciąż bardziej niż ciepło.
Dojrzewanie.....


... taka mała balkonowa radość.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Dwa miesiące i tydzień…



… nie napisałem tu ani słowa. Bo choć przecież żyję prozą codzienności nie było się jak zebrać. Praca dom i tak w koło z chwilami zachwytów nad wnusią, która co dzień niemalże pokazuje nam swoje postępy w rozwoju. Ledwo znajdowałem czas by zaglądać na chwile do znajomych blogów.
   Odbyłem już tygodniowy urlop na mazurskiej działce kolegi, do którego jeździmy na nasze spotkania koleżeńskie pod nazwą „ryby”(znalazł dla nas okienko - szlachetny z niego gość). Ku uciesze i szczęściu żony, której to miejsce także bardzo się spodobało. Tydzień ciszy i spokoju z widokiem na jezioro, w zupełnym nieróbstwie minął błyskawicznie i był dla nas, dwojga ludzi z ponad trzydziestoletnim małżeńskim stażem, jak balsam po kilku latach bez porządnego urlopu. Nawet trzy burze i ulewy, jakich tam doświadczyliśmy nie były w stanie zmienić ani na jotę tego nastroju.
   Z dwóch wyjazdów służbowych do Elbląga i Torunia ten pierwszy odbyłem także w towarzystwie żony. Pełne dwa dni(akurat były to sobota i niedziela) starczyły by wyskoczyć dwukrotnie na parę godzin do Sztutowa i nacieszyć się widokiem pustych jeszcze bałtyckich plaż i poczuć morski wiatr we włosach(tylko ci, co je mają). Dla osób a problemami z tarczycą takie chwile to prawdziwe błogosławieństwo. W prawie całej Polsce padało w tych dniach a nam świeciło słońce zza chmur – jednym słowem cudo!
   Było tych weekendów poza działką jeszcze parę, co widać zaraz było po stanie grządek. Każdą jednak możliwą sobotę starałem się tam spędzać i ratować przed brakiem wody rośliny, które w tym roku posiałem lub posadziłem. Upały tegoroczne, mam nadzieję, już wydają swe ostatnie podrygi(podobno w przyszłym, tygodniu ma jeszcze dojść do trzydziestu stopni). Dni są coraz już krótsze, więc i słońce ma mniej godzin do podgrzewania.
   A rośliny i zwierzęta jakoś sobie przy ludzkiej pomocy poradziły. Balkonowa papryka(ograniczona ilościowo w tym roku bardzo by nie drażnić żony) już zaczyna się wybarwiać mimo, że siana była przecież trzy tygodnie później niż zalecają. Reszta na działce też już ma owoce, chociaż widać, że nie miały zawsze dostatku wilgoci. Poniżej parę fotek:

 Balkonowe papryki chilli i ramiro. Ta druga na jednej z trzech roślin ma nietypowe dla tej odmiany owoce.



Dyniowate szaleją w tym roku jeśli tylko maja dość wody. Na ostatnim zdjęciu efekty łatwości krzyżowania wśród tego gatunku: osobnik w kształcie hokkaido lecz całkiem zielony(może będę twórcą nowej odmiany?!). Zobaczę jaka będzie w środku.

Kosztela(pierwsza) ze złamana gałęzią a ta druga późna odmiana po "Empajerach" moja ulubiona.

 Fasola jaś z dwóch miejsc; zacząłem już zbiór suchych strąków. Będę powtarzał tę czynność regularnie.


 Jarmuż i kapusta ochronione przed bielinkami poprzez współrzędną uprawę pomidorów i selerów. Sprawdziłem, rzeczywiście to działa. Inne rośliny jarmużu zostały objedzone przez gąsienice tego motyla.
 Ekspansja dyń; maja wielometrowe przyrosty.

 Grządki z ziemniakami jeszcze wciąż zielone. Już zbieram bulwy ale z pełnym zbiorem czekam aż zaschną.
Na koniec owoce winogron. Krzew był bardzo mocno przycięty w związku z moimi próbami wiosennymi rozmnożenia go, może dlatego tak obficie owocuje. Owoce są duże, słodkie i soczyste.
Mam nadzieję, że następny wpis uda mi się zrobić szybciej niż powyższy.