Nie powiem, nauczony
życiowym doświadczeniem, że jest już skończony, bo zostało jeszcze parę godzin…..
….. ale spróbować podsumować go już chyba można.
Bardzo dobrze się dla
naszej rodziny rozpoczął. Oświadczyny obecnego zięcia, pierwsza wizyta
przyszłych teściów i wreszcie po spokojnych przygotowaniach zwieńczenie zawarciem
małżeństwa przez córkę. Miłe, wspaniałe, niezapomniane chwile. Dwoje młodych, dobranych ludzi, którzy w oparciu o wspólnie wyznawane
wartości i zasady budują swe życie. Serca rodziców pełne radości!!
To, co było pomiędzy
to zwykła codzienność. Mechaniczne, powtarzalne w równych czasowych odstępach czynności
i trud. Nie warte chyba opisywania.
Skończył się za to mijający
rok bardzo dla nas smutno. Dwa dni przed Wigilią zmarła moja mama. Właściwie to
całkiem zwyczajne zdarzenie, gdy odchodzi ktoś przeżywszy lat ponad
dziewięćdziesiąt. Właściwie tak. Są jednak jakieś ale. Chorowała długo. Po
drugim udarze przeleżała w łóżku niemal trzy lata i dziewięć miesięcy. Słabła
prze cały ten czas. Początkowo powoli, niemal niezauważalnie zwłaszcza dla nas
domowników. Jeszcze we wrześniu wyniki badań niczego złego nie zapowiadały.
Przeciwnie były po prostu dobre. Od dwóch ostatnich miesięcy traciła jednak
siły coraz bardziej. Zaczęła się dla nas walka o każdy kęs jedzenia i łyk
picia. Było codziennie tylko mniej i mniej. Dwa ostatnie tygodnie to już
totalna negacja wszystkiego. Odmowa jedzenia, picia i leków. Ból i cierpienie podczas
najdelikatniej i najstaranniej wykonywanych przez nas codziennych czynności pielęgnacyjnych. Nawet rozmowy o zbliżających
się świętach nie wzbudzały już żadnego zainteresowania. Właściwie wypowiadana była
już tylko jedna myśl: Dołączyć do zmarłych rodziców i męża. Wcześniej czasem wspominała
tylko o tym, ale udawało nam się odpędzać tę natrętną. Jest już teraz między
swoimi. Nasza wspólna walka się skończyła. Mama zrealizowała swe marzenie by
znaleźć się już wśród najbliższych. My tylko wypełnialiśmy przez te ostatnie
lata jej życzenie i wolę: By być do końca wśród najbliższej rodziny i umrzeć w
swoim domu. Dopełniliśmy tego.
Teraz zostałem już z mej
pierwotnej rodziny sam – bez rodziców i rodzeństwa. Ale nie jestem samotny, bo mam
własną wspaniałą rodzinę, bez której bym sobie przez te lata raczej nie
poradził.
I w tym jest moja
nadzieja na rok przyszły i dalsze……..
wszelkiej pomyślności - odpoczynku, złapania dobrych chwil, niech nadchodzący rok przyniesie Ci wszystko co najlepsze
OdpowiedzUsuń