Może będzie trochę długo ale stopień emocji nadzwyczajny
To, że służba
zdrowia od dawna jest chora wiedzą już zapewne dzieci w podstawówkach. Jej naprawa bywa
argumentem w wyborczych obietnicach. O tym jak bardzo sytuacja jest do dupy
przekonuje się od prawie miesiąca cała moja rodzina a właśnie żona doświadcza
na sobie medycznych błędów o zaniechań lekarzy. Dla uspokojenia czytelników powiem tylko, że
opanowaliśmy już sytuację i zagrożenie poważnego uszczerbku dla zdrowia lub
utraty życia minęło.
No to może po
kolei. Niedobre sygnały wysyłane od pewnego czasu przez organizm mojej ślubnej
skłoniły nas do wizyty u gastrologa(PRYWATNIE!! Bo zapisy do specjalisty to
czekanie kilka miesięcy ). Trzeba było zrobić kolonoskopię(badanie dolnego
odcinka przewodu pokarmowego). Wiąże się to badanie z koniecznością
oczyszczenia całego przewodu pokarmowego. Środki używane do tego celu są nad
wyraz skuteczne. Po badaniu okazało się, że powstały zmiany w jelicie, które
należy metodą laparoskopową usunąć. Ale w warunkach ambulatoryjnych zrobić się
tego nie dało, więc doktor zaproponował, że wykona to w warunkach szpitalnych w
czasie parogodzinnego pobytu. Za niecałe trzy tygodnie. Przygotowanie do
zabiegu polegało na tym samym, co opisałem powyżej. Zabieg odbył się w czasie
wyznaczonym(ubiegły czwartek rano) i zakończył sukcesem. Po powrocie do domu,
już po kilku godzinach zaczęło się!!! Ból głowy, nudności, brak apetytu(to
akurat wydawało mi się najbardziej zrozumiałe) i skaczące w górę ciśnienie,
którego wartości przekraczały bardzo dopuszczalne normy, nie dawały spokoju. Cóż
robić? W samochód i z powrotem do szpitala na SOR. A tam ze dwudziestu
oczekujących! I zdziwienie personelu medycznego żeśmy tu przybyli a nie do
bliższego nam geograficznie szpitala. Tu był przecież robiony zabieg, więc to chyba logiczne
- ale tylko dla nas. Po czterech godzinach bezsensownego oczekiwania wróciliśmy
do domu by za parę godzin sytuacja powtórzyła się z jeszcze większym
nasileniem. Tym razem wybraliśmy już szpital bliższy nam geograficznie i o
drugiej po północy znów wróciliśmy do domu, właściwie bez żadnej sensownej diagnozy a
tylko z receptą na lek obniżający ciśnienie, który przestawał działać już po
dwóch godzinach. Piątek to dwie kolejne próby zdiagnozowania choroby i ja w
pracy senny jak lunatyk. W międzyczasie dwie próby wezwania pogotowia zakończone
odmową przyjazdu. Sobota rano - przyjeżdża wreszcie pogotowie, po instruktażu
udzielonym nam przez znajomą pielęgniarkę jak z nimi gadać. Ratownicy
medyczni(młodzi i pewnie jeszcze nie zdemoralizowani) stwierdzają, na podstawie
pokazanych wcześniejszych dokumentów i wyników badań krwi, niedobory elektrolitów. Znów
przejazd, tym razem karetką, do bliższego nam geograficznie szpitala. Upokarzające godziny
oczekiwania i chamskie uwagi lekarki, że „pani przecież dziś w nocy już tu była
i po co pogotowie, może lepiej psychiatra itp.”. Zażądaliśmy badań krwi i
podania kroplówki. Puściły mi nerwy, kląłem siarczyście pod sosem(budząc
szacunek obecnych w pobliżu "dresów”) i zacząłem już pomału w poczekalni oglądać
rozmieszczenie kamer by jak najmniej zarejestrowały jak zacznę robić
rozpierduchę. Analizowałem czy rozwalę coś gaśnicą czy rąbnę czymś cięższym. Na
szczęście resztka cywilizowanego człowieka zatriumfowała we mnie po tym jak
pewna starsza pani opieprzyła w sposób bardzo elegancki acz stanowczy pełniącą
wówczas dyżur panią doktor, która to wcześniej wyróżniła się swoim wyjątkowym chamstwem.
Po otrzymaniu wymuszonej kroplówki oraz kolejnej porcji wydruków i dokumentacji
udaliśmy się do domu. Żona poczuła się trochę lepiej. Ale tylko trochę i na krótko.
Będzie teraz nowy akapit – dla
odróżnienia, że to inna bajka.
Jednak w obawie
przed powtórzeniem się sytuacji z dwóch poprzednich nocy i ciągle jeszcze
bardzo niedobrym samopoczuciem żony postanowiliśmy udać się do renomowanego
szpitala prywatnej służby zdrowia(cennik wybranych usług podam na koniec –
osoby o niskich dochodach bądź o antykapitalistycznych poglądach prosiłbym o
nie czytanie). Uprzejmie przyjęci, po wcześniejszym opłaceniu kontaktu z
lekarzem pełniącym wówczas dyżur, po dwudziestu minutach byliśmy w gabinecie. Trochę
przeraziła mnie ilość medycznej dokumentacji, jaką w ostatnim miesiącu i dniach
zgromadziła żona i którą przedłożyła doktorowi. W obawie o zagubienie się w
niej przez lekarza, przedstawiłem krótko najbardziej dokuczliwe dolegliwości
żony i moje oczekiwania wobec diagnozy i skutecznej pomocy. Długo doktor przeglądał
papierzyska aż w końcu po przepisaniu, co ważniejszych informacji do
komputera(jak to miło stwierdzić, że ktoś pisze jeszcze wolniej niż ja)
stwierdził to, co wcześniej ratownicy medyczni z pogotowia: POWAŻNE NIEDOBORY ELEKTROLITÓW NIEKTÓRYCH
PIERWIASTKÓW SPOWODOWANE PODWÓJNYM PRZYGOTOWANIEM(czytaj: totalnym
przeczyszczeniem) DO KOLONOSKOPI W KRÓTKIM ODSTĘPIE CZASU. To diagnoza.
Teraz proponowana terapia. Trzeba uzupełnić elektrolity.
Propozycja trzydniowego, w tym celu pobytu w szpitalu, była dla nas nie do
przyjęcia ze względu na zaporową cenę. Poprosiłem o to samo w warunkach
laboratoryjnych - mieszkamy niedaleko i możemy przyjeżdżać nawet kilka razy
dziennie. Okazało się, że można osiągnąć podobny efekt za cenę dwadzieścia!(to nie błąd!) razy niższą. Dwie
kroplówki podane bardzo wolno, badania krwi w międzyczasie i o trzeciej rano
wróciliśmy do domu. Samopoczucie żony bardzo dobre, spokojny wreszcie sen bez
wcześniejszych dolegliwości. Cud?
Już przeszła mi złość, więc nie będę kląć,
ale jeśli wreszcie ktoś wysadzi w powietrze jakiś szpital – zrozumiem.
Wybrane usługi z cennika:
170zł - wizyta u specjalisty w poradni
250zł - wizyta u lekarza dyżurnego na izbie przyjęć szpitala
150zł - kroplówka z elektrolitami
40zł - badanie krwi lub inne analityczne
9900zł!! -
trzydniowy pobyt w szpitalu w celu wykonania wszystkich usług powyżej(to nie fatamorgana ani mój błąd!)
Pewnie doktor ma prowizję
Wnioski: od zawsze te same, jak w Big Brotherze - jeden
świat i dwa domki. Jeden dla ubogich i drugi luksusowy dla bogaczy. NFZ kontra
lecznictwo prywatne. Coś tu nie gra od wielu już lat. Płacenie obowiązkowych
składek zdrowotnych odczuwam jak pospolity rabunek popełniany w majestacie
prawa(!?) na obywatelach naszego kraju.
No i ci lekarze – jakże inni w zależności od miejsca
zatrudnienia.
Czy naprawdę są aż tak biedni i sfrustrowani, że muszą być aż tak bezduszni?