Takie oto skojarzenie mi przyszło do głowy. Trzy zawody: lekarz,
informatyk i prawnik. Jakże odległe od siebie merytorycznie a zarazem jakież okrutne
podobieństwo połączyło je w mej konkluzji.
O medykach pisać najtrudniej, bo sporo jeszcze ciągle wśród nich dobrych
fachowców znających się na rzeczy i mających, po prostu, duszę. Jednak z
historii wiemy, że od najdawniejszych czasów mieli oni wpływ na losy władców
czy państw. Nie zawsze w sposób etyczny posługiwali się uzyskaną wiedzą. Jak
jest dzisiaj?
Informatycy to przedstawiciele drugiej, współczesnej profesji - posiadaczy
wiedzy tajemnej. Kto pracuje w dużej firmie korzystającej z wewnętrznej sieci
wie o czym piszę. Wiele programów, zabezpieczeń, kopii zapasowych, poziomów dostępu,
loginów itd. Czasem w pracy spotykam się z różnymi danymi w zależności od
programu, z jakiego je pobieram a jak interweniuję w tej sprawie u nich to zazwyczaj
w odpowiedzi spotykam się ze spychotechniką lub zwyczajnym waleniem w głupa. No
bo nie zrobi przecież kolega koledze koło pióra. Nieprawdaż?
Prawnicy to dopiero szarlatańska sitwa. Nieznajomość prawa bywa zwykle interpretowana jako okoliczność obciążająca delikwenta. No i
jeszcze ten bezmiar poczucia krzywdy i niesprawiedliwości wygenerowany przez
wieki przez tę grupę zawodową. Przecież Kazio, Lesio i Czesio kiedyś razem
studiowali prawo. Może nawet łączyły ich inne również zażyłości a teraz mają
bezstronnie i sprawiedliwie stawać przeciw sobie w szranki w imię
sprawiedliwości i to tylko dlatego, że ich togi różnią się kolorem wykończenia?
Ktoś w to jeszcze wierzy?
Smutny jest mój wniosek końcowy. Poprzez swą
„wiedzę tajemną" czy inne wcześniejsze uwarunkowania otrzymały te grupy
zawodowe niesłychaną wręcz władzę i przewagę nad resztą społeczeństwa. Lekarze
robią niemal wrażenie panów naszego życia i śmierci. Informatycy manipulują
wręcz zatrudniającymi ich zwierzchnikami. A prawnicy tak lawirują w przepisach
żeby wyjść na swoje. Z resztą wyjście na swoje jest podstawa działań wszystkich
opisanych grup.
No i ta ich tępo uparta i bezwzględna zawodowa solidarność…no, bo
przecież biedy raczej nie mają i mieć jej bardzo, bardzo nie chcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz