Wrzesień się prawie kończy a ja nic nie napisałem. Więc
rzutem na taśmę słów kilka o tym co było w nim:
Już po wakacjach,
co widać najlepiej po większej ilości pojazdów na ulicach i ludzi w autobusach miejskich.
Pogoda wrześniowa nie rozpieszcza słonecznymi dniami. Jak większość rodaków również
uległem szaleństwu grzybobrania. W sumie już chyba z sześć razy byłem w lesie. Raz,
nawet całkiem niechcący, przy okazji podwiezienia szwagierki na wizytę do
szpitala w Wyszkowie(czas oczekiwania mierzony w godzinach, mimo wcześniej ustalonego
terminu, sprzyjał wypadowi w okoliczne lasy). A także trzy razy okolicach
Olsztyna podczas dorocznego jesiennego spotkania z moimi "chłopakami". Obliczyliśmy,
że ta nasza tradycja trwa już 21 lat. Miło i satysfakcja, że udaje nam się jakoś
trzymać razem mimo upływu czasu i znaczących nierzadko zmian w naszych osobistych
i zawodowych życiach. Udusiłem im zatem grzybowego stosiku z pierwszego zbioru, drugi przeznaczając
na suszenie a te zebrane rankiem w dniu wyjazdu zawiozłem do domu ku uciesze
żony. Po drodze do domu kupionych kilka słoików miodu od pewnego pszczelarza zapewni nam
jego zapas na całą zimę. Wczoraj jeszcze zawiozłem do lasu samochodem, przy okazji
pobytu na działce, żonę z córką i dziś od rana zapach przerabianych grzybów
wypełnia cały dom. Droga pieszo na skróty przez łączkę była niedostępna bez kaloszy z
powodu stojącej wody po niekończących się deszczach stąd podwózka autem.
Sprzyja ten mokry czas nadal trwającej
wegetacji dyniowatych i chyba wreszcie doczekam się pierwszych zbiorów dyni
piżmowej. Dziwnie jakoś rosły w tym roku te wszystkie rośliny. Zimne i deszczowe
kwiecień i maj, potem niezbyt ciepły czerwiec a po nim lipiec też poniżej norm
temperaturowych. Właściwie dopiero w sierpniu było parę upalnych dni z bardzo
ciepłymi nocami, ale za to małą ilością opadów. Dynie są więc jeszcze mocno
zielone lecz wciąż się rozrastają i kwitną. Zbieram systematycznie pnącą fasolę,
której jest bardzo dużo. Dosuszam w strąkach i łuskam na raty. Inaczej się nie da,
bo jednorazowy zbiór jest niemożliwy(strąki dojrzewają nierównomiernie). Także „Jasia”
jest trochę, mimo wysiewu kilku zaledwie nasion pośród sadzonek dyni. Chyba się
te rośliny lubią wzajemnie, bo i jedne i drugie są bardzo bujne. Pozostawię
pewnie cały jego zbór na wysiew w roku przyszłym. Krzaki leszczyny własnej
produkcji wyrosły również tego lata bardzo mocno a nadmiar wody na podmokłej łące
raczej im nie przeszkadza. Balkonowa chilli już zebrana suszy się nanizana na
nitkę. Jest mniej pikantna niż w zeszłym roku - może się wyrodziła.
Z roślin domowych
jedyna z pośród 27 wysianych nasion daktylowa palma ma już trzeci liść i dobrze
rośnie. Próby rozmnożenia sanseverii i zamioculcasa trwają od wczesnej wiosny i
wygląda, że też powinny się powieść. Te pierwsze się ukorzeniły a drugie oprócz
korzeni mają także charakterystyczne zgrubienia. Zdjęcia poniżej:
Ukisiłem w emaliowanym garnku czerwonej kapusty bo ponoć jeszcze zdrowsza i bogatsza w rozmaite składniki od swej białej krewniaczki. Pierwsza słoikowa próba była udana a surówka z niej zrobiona wszystkim smakowała.
Zaraz będzie październik a po nim listopad i ani się obejrzymy jak dopisać znów trzeba będzie kolejny rok do życiorysu....
Zaraz będzie październik a po nim listopad i ani się obejrzymy jak dopisać znów trzeba będzie kolejny rok do życiorysu....
... ale póki co może będzie jednak babie lato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz