Otworzyłem dziś net i przeglądarka przypomniała mi, że jak co roku nadszedł
ten dzień. Oczywiście kliknąłem, obejrzałem i wysłuchałem. Oczywistych oczywistości
nie zamierzam tu cytować. Ale jeden nasuwa mi się tylko wniosek: mimo narastającej
świadomości, że nasza planeta należy do nas wszystkich, wciąż ktoś goniąc za
władzą i zyskiem demoluje tę niezwykle czułą strukturę tworząc i inwestując bez
opamiętania oraz oglądania się na przyszłe skutki swej działalności. Tyle tytułem
wstępu.
A zaraz przyszło takie oto skojarzenie:
Kury młode kupiłem w poprzednią
sobotę na targu a wczoraj dokupiłem jeszcze 10 do kompletu. Trochę na raty, bo
albo brak wystarczającej gotówki albo zajęty bagażnik samochodu innymi rzeczami ograniczały jednorazową
formę transakcji. Aby dojechać na targ muszę zjechać z wspaniałej ekspresowej drogi na te,
które z głównych w przeszłości stały się teraz lokalnymi. I jak to ze zjazdami
i objazdami bywa jedzie człowiek przez tereny, których nie widywał od lat. A tu
niespodzianka: w polach, przy lasach powstały prawdziwe fabryki. Nazw zagranicznych firm odczytanych
z szyldów wymieniał nie będę, ale wielkość przedsiębiorstw
imponuje. Oczywiście odbywa się to na polskiej ziemi i być może poprzedni właściciel
jest już teraz milionerem a okoliczni mieszkańcy znajdą pracę. Można powiedzieć
wszyscy zadowoleni. Na razie tak. W miastach ceny ziemi są już tak horrendalnie
wysokie, że nawet renomowane koncerny wymiękają więc budują takie biznesy w
pobliżu dobrych dróg gdzie kawał ziemi jest dużo tańszy. Polak wykona swą pracę
taniej jak pracownik z zachodu(a jak już będzie za drogi to jest przecież
jeszcze Azja) a środowisko pewnie czas jakiś jeszcze wytrzyma, bo przecież te
fabryki wieczne nie będą.
A na działce podczas sobotnich pobytów wiele nie dokonałem. Wydobyłem trochę gliny z dołka na
łące, lepiąc kulę, którą pozostawiłem do wyschnięcia. Popatrzyłem na rozkwit owocowych
drzew, wschodzący bób, słoneczniki, marchew i buraki. Podziwiałem rosnący w
oczach szczypior dymki oraz uwijające się zapylające owady na porzeczkach i
agreście. Sporo też czasu spędziłem na obserwacji stadka kur i ich zachowań wobec
nowo przybyłych a zwłaszcza ustalania hierarchii w dostępie do żarcia (Orwell i
Zwierzęcy folwark zaraz mi się skojarzył).
Ludzie zachowują wobec
naszej Ziemi całkiem jak te kury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz