Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

sobota, 3 listopada 2018

Cmentarze, groby i ….








   Cztery cmentarze i dziesięć grobów w jeden dzień(Wszystkich Świętych) odwiedziliśmy. Jak co roku. Kto rano wstaje…. Od ósmej rano rozpoczęliśmy odwiedziny grobów naszych zmarłych. Dwa warszawskie cmentarze i dwa w innych miejscowościach. Samochodem szło sprawnie. Około piętnastej byliśmy już po. Wiem, tempo ekspresowe, niewiele czasu na zadumę, ale obowiązki zawodowe i inne oraz nie dobre prognozy pogody na dni następne wymusiły trochę nasze plany.
   Groby moich dziadków, rodziców i siostry są na cmentarzach na Woli i Bródnie. Szczególnie ten drugi zwykle był częściej odwiedzany przez nas w dzieciństwie z powodu znajdującego się tam grobu rodziców mojej mamy. Pewnie także z powodu traumy związanej ze śmiercią jej ojca, który będąc jedynym żywicielem rodziny, jeszcze przed wojną osierocił dwie nastoletnie dziewczynki. Chyba również i ja odziedziczyłem sentyment do tego miejsca wzmocniony w trakcie mego życia pojawieniem się tam kolejnych grobów mi najbliższych osób. Ze swej biologicznej rodziny pozostałem już tylko ja sam i na mnie to spoczął w dużej mierze obowiązek ich pochowania i zadbania o miejsca ich spoczynku. Satysfakcjonujące i trudne to zarazem. W tym roku znów przybyło zmarłych......
   Ale oprócz wspomnień o bliższych i dalszych nieżyjących już osobach mam jeszcze takie: na cmentarzu tym od zawsze istniał zwyczaj sprzedawania obwarzanków i pańskiej skórki. Już jako dzieciak wizyta w tym dniu na cmentarzu kojarzyła mi się zwłaszcza z tymi pierwszymi. I teraz też mimo uśmieszków, dorosłych już przecież moich córek i żony kupuję wianuszki obwarzanków i wszyscy zawsze przegryzą po kilka – tak dla tradycji. (Handel nimi musi chyba być opłacalny, bo ilość sprzedających je w tym roku osób była nadzwyczajnie duża).
   Po odwiedzeniu ostatniego z nie warszawskich cmentarzy zajechaliśmy do teściowej i szwagierki na obiad. Po tym wyszedłem z domu połazić chwilę po lesie, z którego wróciłem z dwoma kilogramami maślaków. Na wyprawę po inne gatunki grzybów było zbyt mało czasu. Za to świeże leśne, jesienne powietrze i kolorowe pejzaże - bezcenne!
   ….. i takie to moje z tym dniem związane wspomnienie…. zanim powrócę do codzienności życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz