Skończył się już ten rok. „To był rok, dobry rok…” – można by w
największym skrócie powiedzieć o nim, używając cytatu z popularnej w tych
dniach piosenki.
W pracy było spokojnie: nowe tematy wprowadzane rozważnie i bez zbędnego
pośpiechu. Dotychczasowe działania nadzwyczaj efektywne, sprawiły, że
uzyskaliśmy rekordowy wynik finansowy(może przełoży się to również na premię
roczną). Gdy wyniki dobre to i spokój w robocie zapewniony – „góra” nie ma się
do czego przyczepić.
W rodzinie duuuuuża stabilizacja: obie córki już na swoim. Starsza kupiła
wreszcie własne upragnione „M”, w dodatku niedaleko nas(drobne remonty i urządzanie
spowodowały moją dłuższą nieobecność na blogu). Jak mówi holenderskie
przysłowie: Dzieci powinny mieszkać w takiej odległości od rodziców by nie było
widać dymu z komina. Na szczęście w wielkomiejskiej zabudowie to nie grozi. Zostaliśmy
teraz z żoną sami w mieszkaniu, które przez całe nasze dotychczasowe życie było
za ciasne a teraz wydaje się być luksusowym apartamentem. Musimy trochę
ochłonąć i oswoić się z tą sytuacją, choć żona ma już pewne pomysły zmian i
remontów, ale ja na razie nie mam ta to najmniejszej ochoty a także nadmiaru
pieniędzy. Wnusia rośnie wspaniale i opanowała już sztukę samodzielnego chodzenia.
Jest zdrowiutka, uśmiechnięta i zapewne szczęśliwa. My cieszymy się każdym spotkaniem
z nią. Myślałem, że spokojnie przyjmę to swoje "dziadkowanie " lecz ostatnio córka uświadomiła mi, że mała ma teraz 90 procent ubrań od dziadka(dumny jestem z tego trochę ale czy poprzestanę? Może i jest jakiś rozsądniejszy sposób wydawania forsy ale na razie go nie widzę).
Na działce mimo tegorocznych sukcesów i porażek, wciąż odczuwam niedosyt,
że można by zrobić coś więcej albo lepiej. Nie planuję niczego tak na sto
procent, bo wiem, że znów z braku wystarczającej ilości czasu może być problem
z realizacją. Zatem będzie, jak co roku spontanicznie i trochę chaotycznie. Może
jak już będę na emeryturze a sił starczy to uda się coś więcej tam poukładać.
Ale na razie cieszę się tym niezamierzonym bałaganem, w którym natura ma wciąż dużo
do powiedzenia ku mojej uciesze.
Szósty krzyżyk strzeli mi w tym roku. Postaram się dowieźć własne
zdrowie w nie gorszym od obecnego stanie do lat następnych. Mam nadzieję, że się uda, choć
wiem, że życie to codzienna loteria i marzenia nie zawsze się spełniają.
Życzę wszystkim, którzy zaglądają tu czasem, dobrego roku, by spełniały się
marzenia…..
pomyślności!
OdpowiedzUsuńnasza wnuczka ma u nas pokój pełen zabawek, łóżeczko, "karmnik" z całym wyposażeniem
i tak jak Ty nie wiedziałam, że "babciowanie" jest fajne, myślałam raczej, że to kolejny obowiązek
no to mamy teraz uciechę z naszych małych dziewczynek....
OdpowiedzUsuńFajne to jest!
To Dobrego Nowego Roku życzę:))pozdrawiam
OdpowiedzUsuń