Wczoraj media
obiegła wiadomość o śmierci 2,5 letniej dziewczynki z powodu niewłaściwej reakcji
pogotowia ratunkowego.
Dla mnie śmierć
tego dziecka to niestety konsekwencja braku kontroli nad działaniem pogotowia
ratunkowego. A myślę tu o braku kwalifikacji pseudo ratowników medycznych,
którym nakazano ukończenie w trybie przyspieszonym marnej jakości szkoleń lub
kursów dających im możliwość dalszego wykonywania tego zawodu i zarabiania
pieniędzy za dyżury. Przy jednoczesnym niedopuszczaniu do wykonywania zawodu młodych
dobrze wykształconych i nie zdemoralizowanych absolwentów studiów ratownictwa medycznego.
I pazerności lekarzy, którzy są na dyżurach przez cały tydzień non stop. I
naprawdę wiem, co mówię. Opowieści o marnych zarobkach lekarzy czy ratowników medycznych to już dawno bajki.
Ci ludzie z pazerności wykonują niejednokrotnie ponad trzysta godzin dyżurów w
miesiącu i niech nikt nie próbuje mi wmawiać, że człowiek będący już trzecią
lub czwartą dobę na kolejnym dyżurze ma chęć komukolwiek pomagać czy być w
stanie ratować ludzkie życie czy podejmować, związane z tym, świadome decyzje. Taki
człowiek myśli tylko o tym by się wyspać i ominąć za wszelką cenę swoje obowiązki.
Nie wiem ile istnień ludzkich pochłonęło takie właśnie podejście. Co raz
słyszymy o tym, że jakieś pogotowie nie dojechało lub ktoś, ratując ludzkie życie,
podjął niewłaściwą decyzję.
Mam nadzieję, że
prokurator zakwalifikuje takie działania lekarzy i pogotowia w tej sprawie jako świadome
spowodowanie śmierci i zastosuje, ku przestrodze innych kanalii z tej branży,
odpowiednie sankcje wobec tych zbrodniarzy. A minister zdrowia, jeśli ma jaja,
niech nie czeka do lata, kiedy, na zbitą
mordę z rządu wywali go Tusk lub gniew naszego narodu, tylko czym prędzej poda się
do dymisji, bo myślę, że ma w tym zdarzeniu poważny współudział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz