Dlaczego ludzie piszą blogi? Nie wiem tego do końca, ale
pewnie ilu piszących tyle powodów. Ludzie piszą o konkretnej, czasem bardzo wąskiej
i specjalistycznej tematyce, gdy są entuzjastami czegoś. Piszą również, kiedy
coś ich denerwuje, przeszkadza lub jak czegoś są zagorzałymi przeciwnikami.
Piszą o swoich hobby, zainteresowaniach, pasjach czy niekiedy bardzo oryginalnych,
dla postronnych wręcz zwariowanych, zamiłowaniach.
Czasem trafiamy na
taki blog, że wydaje nam się, iż osoba pisząca przelała przy pomocy swojego posta
jakieś, nasze wcześniejsze przemyślenia, które kiedyś przemknęły przez nasze
umysły, lecz zginęły nie zapisane, tak szybko jak się pojawiły. Nie raz
czytając wydaje nam się, że trafiliśmy wręcz na kogoś, kto „nadaje na tej samej
fali”. I wtedy zaczynamy zaglądać na taką stronę częściej, „wkręcamy się”, śledząc
a nawet czasem wręcz tęskniąc i oczekując niecierpliwie na kolejne wpisy.
Bardzo jestem
sceptyczny wobec istnienia portali społecznościowych, bo uważam je za kolejny przejaw
komercji we współczesnym świecie. Za to nie ukrywam, że wciągają mnie strony,
gdzie w bardziej kameralnym gronie wypowiadają się czy dyskutują ludzie o podobnych
zainteresowaniach, choć nierzadko o krańcowo różnych poglądach na te same
sprawy.
Zastanawiałem się,
po co ja piszę bloga? I wychodzi na to, że dlatego, że w swoim otoczeniu nie
znajduję za wielu ludzi, których interesują moje zamiłowania i poglądy. A może wypowiadałem
je już na tyle często, że rodzina czy znajomi znają je na tyle dobrze, że one już
ich po prostu nudzą. Uważam również, że człowiek w pewnym wieku ma te poglądy
na tyle silnie ugruntowane, że trudno je zmienić i dyskusja z takim nie ma większego
sensu. Pewnie dlatego, roznoszony wewnętrznie muszę swoje myśli i emocje gdzieś
zapisywać i rozładowywać i w tym właśnie celu znalazłem to miejsce. I życzę każdemu,
kto tu zajrzy lub sam tworzy swoją stronę, by mógł szczerze i otwarcie wyartykułować
swoje zdanie na zajmujące go tematy i w dodatku znajdował jakikolwiek odzew
ciesząc się chociażby i z wirtualnych spotkań z „pokrewnymi duszami”.
Piszę tak, bo nie
raz usłyszałem od kolegów czy znajomych, że jestem monotematyczny, bo ciągle
tylko gadam o tej wsi, kurach i królikach i zachwalam uroki takiego życia
krytykując życie w wielkim mieście jako bardzo odległe od natury człowieka. OK
mają prawo! Ale mam za to wielką frajdę i dziką satysfakcję jak, podczas
dorocznego wyjazdu na Mazury, zachwalają przyrządzonego przeze mnie i wyhodowanego
osobiście królika np. w winie(no w winie i z winem, bo to męskie spotkania) albo
jajecznicę usmażoną z wiejskich jaj. I choć nie zawsze rozumiem i akceptuję z kolei ich
zainteresowań i form spędzania czasu
czy celów, na które wydają pieniądze to
jestem widocznie na tyle tolerancyjny by te dawne znajomości podtrzymywać. Ludzie
nie są z gruntu źli, są po prostu inni i trzeba to uszanować choćby czasem
miało nawet zaboleć.
PS: No i muszę na koniec się przyznać publicznie, że
zazdroszczę bardzo ludziom, którzy hodują kozy, bo to bardzo pożyteczne i
wspaniałe zwierzęta a ja ich na razie mieć nie mogę. I dlatego „koziarskie
blogi” mnie tak bardzo kręcą i trochę uśmierzają ból mojej tęsknoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz