Po psychicznych i
fizycznych wysiłkach oraz walkach a NFZ-owską biurokracją mam wrażenie, że
powracam do normalności. Do mamy przychodzi rehabilitant i jakby widać już
pierwsze (wyniki) światełko w tunelu dające nadzieję na postęp w jej zdrowiu.
Rusza już palcami i stopą prawej nogi, która jeszcze kilka tygodni temu
wydawała się że nigdy się nie uruchomi. Prawa ręka też wykazuje już przejawy
przebudzenia ze swej beznadziejnej bezwładności. Duża to dla mnie radość a
także egoistyczna nadzieja na odciążenie całej naszej rodziny od pełnej
przecież w tej chwili opieki nad nią. Tak, tak egoizm przeze mnie przemówił,
bo opieka nad chorą w takim stanie to czasem nadludzki wysiłek. I dopiero teraz
przypominam sobie, kojarzę i zaczynam rozumieć wcześniejsze powątpiewania i
przestrogi lekarzy i pielęgniarek czy sobie poradzimy, kiedy podejmowaliśmy
decyzję o zabraniu matki do domu po pobycie w szpitalu.
Sezon urlopów w
pełni, inni korzystają z uroków lata a ja za to pracuję więcej i wykradam te
swoje godziny na wsi. Ogrodzenie, wybieg dla kur już gotowe, tylko z
zasiedleniem poszło trochę gorzej bo późno pojawiłem się na targu i u znajomego
hodowcy zostało ostatnie, zaledwie 19 kurek. Ale radości było trochę bo już
podczas transportu do domu zniosły jajko a później dołożyły jeszcze osiem. W
środę dokupię resztę planowanej ilości, tylko trzeba będzie wstać wcześniej.
Króliki z lutego też już powoli ubijam i nie narzekam na brak chętnych, tak że
muszę nawet niektórym odmawiać. Zrobiliśmy sobie w domu ucztę z wątróbek. O uciechach
dla podniebienia z tego tytułu pisał nie będę.
Sezon ogórkowy w
pełni i codziennie do przerobienia kilka kilogramów tych warzyw. Porzeczka
czarna i agrest już w słoikach czekają na zimowe wspomnienie lata. Ale
najbardziej czekam na paprykę, bo do pierwszego w tym roku leczo z cukinii
trzeba było niestety kupić(później w tym roku o miesiąc posiana). Chciałbym aby
tym razem dojrzała na krzaczkach – ale czy to będzie możliwe przy słabości całej
rodziny do tego warzywa? Z jabłkami tylko straszna bieda po ubiegłorocznym urodzaju.
I na czy ja będę żerował we wrześniu?
Ostatnio jadąc
samochodem usłyszałem w radiu zdanie, że ekolodzy swoimi strukturami organizacyjnymi
i programem przypominają sektę. Kogo zatem przypominają swoimi działaniami
lobbyści od oprysków, nawozów czy GMO? Chciwych, bezwzględnych kapitalistów czy
może już zorganizowaną grupę przestępczą(mafię) gotową swymi działaniami dla
tzw dobra ludzkości podporządkowywać sobie lub korumpować rządy innych krajów?
Gdzie jest tu złoty środek, gdzie równowaga?
Moja osobista
równowaga chyba wraca jakoś powoli do normy, chociaż miewam ciągle chwile
słabości. Powróciłem niestety do palenia papierosów ubolewam za każdym razem
kupując paczkę, również ze względu na cenę. Pewnie zabrzmi to śmiesznie ale
zawstydziła mnie ostatnio własna matka, gdy się o tym dowiedziała. Może to rzeczywiście
obciach jak dziewięćdziesięcioletnia babinka strofuje bardzo już dorosłego
faceta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz