Statystycznie w naszym pięknym kraju ilość dni z temperaturą
powyżej 35stopni wynosi 5.
STATYSTYCZNIE!!
Występują zapewne
także lata gdzie takich temperatur nie notuje się wcale i dlatego statystycznie
tak właśnie wychodzi. Tyle statystyki.
To, co pokazuje
natura w tym roku zdecydowanie odbiega od normy w tym względzie.
Dziura ozonowa, globalne ocieplenie, topnienie lodów na
biegunach czy lodowców w górach, wycinanie wiecznych lasów amazońskich czy
kanadyjskich pod hodowlę zwierząt lub eksploatację złóż.
Wszystkie z tych powszechnie znanych pojęć
stało się faktami i ma już miejsce. Nawoływania do
opamiętania ludzi w ich pazerności niewiele wnoszą. Garstka tych, co rozumieją jest
zepchnięta na margines przez nienasyconych, skorumpowanych władców i koncerny,
które muszą pokazywać dobre wyniki akcjonariuszom. Wszystko zasłonięte fałszywą
argumentacją, że to dla dobra wszystkich ludzi. Chyba nie chcę już dalej ciągnąć
tego negatywnego wątku mojego dzisiejszego wpisu.
Tegoroczne upały są
jednak nadzwyczajnie intensywne i długotrwałe. Szwędam się już po tym świecie
lat kilkadziesiąt, ale takiego czegoś nie pamiętam. Początek końca? W sumie nie
powinienem raczej narzekać: wiozę tyłek klimatyzowanym autkiem do pracy, czterdzieści
może metrów przez parking i znów klimatyzowane biuro na osiem godzin dziennie.
Aż się nie chce wracać do nagrzanego blokowiska i płynących prawie asfaltów. Egoistycznie
rzecz ujmując jest mi w te upały nieźle i mógłbym temat kolokwialnie mówiąc
olać. Ale skleroza nie zdemolowała mi jeszcze mózgu na tyle by nie pamiętać, że
nie wszyscy mają tak fajnie. Ja też kiedyś też miewałem trudniej i bez tych
wszystkich wygód. Dlatego wyczuwam, że zmiany dzieją się już teraz. Zmiany na gorsze!
Mimo pogarszającej się
bystrości mego umysłu, zauważam w przyrodzie zmiany, które wyglądają na
nieodwracalne. A tak na bieżąco, to jest już susza i będzie gorzej z żywnością. Zapłacimy
mimo „wysiłków” rządów i korporacji drożej. Drożej za wszystko, nie tylko za żywność.
Mamy przecież sezon ogórkowy w rzeczywistości i w przenośni. Ale ceny, jakie trzeba
płacić za to popularne warzywo są krotnością ubiegłorocznych. To niedobra
wróżba.
Starczy już tego minorowego
tonu. Idę wstawiać chleb do pieca – ze słonecznikiem i żurawiną, na bogato! A żona
nie może się nadziwić, że chce mi się bawić w piekarza w ten upał. Chce mi się!
To moja autoterapia….
Na dzień dzisiejszy nie mogę stwierdzić, czy wierzę w wersję o globalnym ociepleniu będącym wynikiem działalności człowieka. Klimat zmienia się często sam z siebie, taka jest kolej rzeczy. Niemniej warto szanować przyrodę i dążyć do ograniczenia produkcji zanieczyszczeń.
OdpowiedzUsuńTegoroczne lato jest okropne. Nie znoszę upałów. Fuj!
Gratuluję chleba. Może jednak podasz przepis? ;)