Sobota była pierwszym
dniem przedłużonego weekendu(wolny poniedziałek dał aż cztery dni wolnego). Pojechaliśmy
na wieś. Przyroda, przy tegorocznych obfitych opadach sprzyja wzrostowi nadzwyczajnej
wielkości roślin(czytaj: pokrzywy). Przekwitłe i nieskoszone trawy na łące zgubiły dojrzałe już
nasiona pozostawiając już tylko zasuszone źdźbła. Po drodze mijaliśmy skoszone już
zboża i niekiedy podorane już pola – to znak, że lato wkroczyło już w swą drugą
część. Roboty znalazło by się tyle, że nawet przez miesiąc nie przerobił bym
jej. Już nawet nie próbuję. Pogodziłem się już ze stanem jaki jest. Właściwie jedyną
rośliną, jaka sprawia mi satysfakcję jest pnąca fasola dwóch gatunków. Ta o
strąkach fioletowych wysiana wokół konstrukcji nieużywanego foliaka stworzyła prawdziwy
busz. Za to odmiana Piękny Jaś z kilku ledwo nasion wysianych wokół podpór w
kształcie „tipi” plonuje równie obficie zapowiadając dobre zbiory nasion.
Wykorzystam je w roku przyszłym. Z resztą fasole, jako warzywa wymagające mało
pracy, będą w przyszłości numerem jeden na działce. Pożywne (dużo białka) warto
im dać więcej miejsca.
Czosnku, ze czterdzieści główek wykopałem w ostatniej już chyba chwili. Nie są nadzwyczajnie wielkie ale bardzo aromatyczne i ostre w smaku. Nawet te posadzone w ściółce wokół młodych owocowych drzewek były całkiem fajne mimo, że musiały konkurować z rozrastającymi się chwastami i trawami.
Pokosiłem, ile
byłem w stanie, przerośniętej trawy układając pokosy od razu na dwóch zagonach,
z nadzieją, że rozkładając się zagłuszą rosnące tam chwasty. Zerknąłem na wyhodowane,
trzy lata temu własnoręcznie z nasion, krzewy leszczyny, które bardzo się
wszystkie rozrosły. Może już za dwa, trzy lata uda się z nich coś zebrać. Dynie
wysiewane w tym roku wyłącznie z rozsady, z nadzieją na wcześniejszy i obfitszy
plon, też raczej nie zachwycają. No może z wyjątkiem tej uzyskanej z wymiany z „Kresowej
Zagrody”(dzięki raz jeszcze!). Co prawda cały czas rosną i kwitną ale o tej porze już raczej
rewelacji nie oczekuję. Ze sposobu z rozsadą w ich przypadku raczej w roku
przyszłym zrezygnuję. Dynia piżmowa, ta o gruszkowatym kształcie owoców, rośnie nie wytwarzając zawiązków więc chyba w przyszłym roku sobie jej uprawą daruję. Rządek malin też w tym roku jakiś rachityczny i jeszcze właściwie
tylko parę gruszek zostało na drzewie w temacie owoce. We wtorek, piętnastego znów
jedziemy na wieś lecz ze względu na święto raczej za wiele nie dokonam. Może
parę fotek….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz