Jeden świat a tak naprawdę dwa światy. Bogaci i biedni. Odwieczny
podział. Mimo upływu czasu i ewoluowania systemów społecznych nic się właściwie
nie zmienia. Czy tylko niepohamowana żądza posiadania pieniądza, władzy, potęgi
i siły jest wciąż „motorem” napędowym rozwoju ludzkości? Po jednej stronie
potentat, którego nadrzędnym celem jest permanentna ochrona i wzmacnianie swej
pozycji a po drugiej armia ludzi mrówek podążających nakazanymi ścieżkami by tę
wielkość, w swym codziennym i mozolnym trudzie, utrwalać. Garstka superszczęściarzy
i miliardy nieszczęśników, którzy nie mają prawa ani żadnych szans na zrealizowanie swego osobistego szczęścia i marzeń. Smutne, że taki ogrom ludzi zdrowych,
silnych i pracowitych tak często żyć musi na skraju biedy. Paradoks, nie tylko
naszych czasów. System?
Ktoś może powie: przecież są ludzie szczęśliwi i niebogaci również i
teraz. Pewnie, że są. Ale czy to naprawdę autentyczne szczęście? Gdy ktoś pozornie
ma wszystko uzyskane za długoletni, na niepewnych warunkach brany, kredyt i
pracę za parę tysięcy to szczęście? To, że niemal całe dorosłe życie będzie
prowadzony na powrozie banku, to ma być szczęście? Gdy spłaci to wszystko za
lat kilkadziesiąt okaże się, że oddał dwa razy więcej niż wziął napychając
swymi ciągłymi wyrzeczeniami konta bogaczy. A może tak właśnie miała wyglądać „klasa
średnia”? Według mnie to określenie to slogan stworzony na potrzeby utrwalenia istniejącego
stanu w obecnych czasach. W każdym systemie musi być także jakiś pośrednik,
trochę lepiej opłacany, który by pomógł utrzymać bogaczom ciągłą „stabilizację”,
czyli zapewnić spokój wśród mrówek.
Wiem, że postrzeganie szczęścia przez pryzmat dóbr materialnych nie każdemu
się spodoba. Zapewne można być szczęśliwym za jeszcze mniej, lecz to bardziej
kwestia hierarchii wartości ale częściej wybór pod presją otoczenia by łatwiej pogodzić się z własnym ja. Przepływy materialne tego świata muszą się jednak bilansować
i jak komuś ubyło to gdzieś ten ubytek musi pojawić się jako przychód. Wiem
też, że często pierwszy milion trzeba ukraść by następne generować już całkiem legalnie.
W tej właśnie chwili pewnie także ktoś kradnie swój pierwszy milion….. taka to już
jest ta ludzka natura.
Nie oczekuję, że tym tekstem zwrócę uwagę bogaczy na sprawę, oni mają
się świetnie i już teraz są jak w niebie. To pewnie parę ludzkich „mrówek" go przeczyta.
Wiem, że niewiele to zmieni we współczesnym i przyszłym świecie. Naiwnością
byłoby takie oczekiwanie. Może ja po prostu mam już taką socjalistyczną
konstrukcję umysłu odziedziczoną po dziadku, który w okresie międzywojennym nie
mógł znaleźć pracy za udział w robotniczych demonstracjach? To zapewne był główny
powód napisania powyższych słów.
Ech ci nasi przodkowie….
PS 1: Chilli i pomidorki koktajlowe
powschodziły i to jest absolutnie pewna i dobra wiadomość.
PS 2: Na Świętoszka idziemy dziś do Narodowego - traktuję to jako bonus za trud życia w wielkim mieście. Inscenizacja pewnie będzie trochę inna ale temat niezmiennie aktualny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz