… rwy kulszowej. Dopadła mnie z
taką siłą jakiej jeszcze nie było. Sam sobie jestem winien ale nie myślałem, że
aż tak mnie pokarze. A wszystko przez tę covidową francę. Nie dość, że po zimie
człek i tak ogólnie osłabiony a fizycznie całkiem do kitu(z braku wykonywania w
miesiącach minionych prac cięższych) to jeszcze z powodu pandemii zamknęli nas
w domach na całe długie tygodnie i kazali zdalnie pracować. To oznacza bezruch
totalny. Przecież w mieszkaniu trudno jest zrobić dziennie, zalecane dla podtrzymania
formy, sześć tysięcy kroków. A majówka skusiła głuptaska(mnie) pachnącymi
kwiatami jabłoni i terminami siewów właściwie wszystkiego na raz. Poszarpałem
się z kłączami pokrzyw, które wlazły mi w permakulturowe zagony, które chciałem
przygotować pod siew tego i owego. I kłopot gotowy. Po sobotnich harcach
poległem całkiem na trzy kolejne dni biorąc dla zdrowotności zaległy urlop.
Potem, w środę, rotacyjnie(by nie zagęszczać nadmiernie biur ludźmi – pracuje tylko
co drugi) udałem się do pracy z całym tym komputerowym majdanem jaki miałem w
domu. Osiem godzin przy biurku, przez kolejne trzy dni, przy intensywnym wciąż
bólu nie było fajne. W piątek znów zwijanie bambetli bo nadchodzący tydzień
rotacyjnie – tym razem w domu. Niezła kołomyja ale przynajmniej coś działać
zaczęło więc nie ma już beznadziejnego „mieszania powietrza”. Ale ten weekend
już stracony, niestety.
W majówkę posiałem jednak buraki, marchew, kukurydzę słoneczniki i kwiaty(nagietki
i margarytki). Posadziłem piętnaście pomidorów koktajlowych(zbyt duże już były
do trzymania w domu). Wzeszły kapusty, trzech odmian a dymka zaznaczyła wybijającym
zielonym szczypiorkiem rządki – nawet równe(w końcu pod sznurek sadzona była).
Deszczu trochę poszło to może coś z tej roboty będzie. Pogapiłem się na
kwitnące jabłonie ale pszczół znów mniej jak rok temu. Kilka trzmieli kręciło
się pomiędzy gałęziami oblepionymi kwiatami. Dymki będę miał z dziesięć rządków
a że gęsto była posadzona to będę już w czerwcu przerywał na zielony szczypior.
I buraków czerwonych też jakoś więcej mi się wysiało - może nie zabraknie.
Oczywiście jak każdy również czekam, jeśli nie na zakończenie, to choćby
na uspokojenie i wyciszenie pandemii. Pewnie historia pokaże czy cała ta
ogólnoświatowa gra z tym wirusem związana była rzeczywiście zasadna. Znalazłem
gdzieś w sieci opracowanie na temat ilości zgonów w tym okresie w kilku dużych
polskich miastach i tegoroczne statystyki nie odbiegają od norm z lat
poprzednich. Czas pokaże kto miał rację albo który kraj ma po prostu solidną
służbę zdrowia i realnie dba o swoich obywateli…
Chleb
piekę od tygodni i za każdym razem jest lepszy. Czy to zasługa dojrzałego zakwasu
czy może wprawy piekarza?
no hej!! witam w klubie połamanych, ja właśnie identycznie nabawiłam się od przepracowania fzycznego rwy kulszowej. Chciałam szybko i na już mieć gotowe wszystko no i wyszło ale ładnym kosztem.
OdpowiedzUsuńmnie trzyma nadal... a w dodatku wizyty lekarskie wciąż zdalne więc trudno o jakieś konkrety. Trzeba wytrzymać może samo przejdzie(dotąd przechodziło). Na razie łykam przeciwbólowe tabletki(teraz już tylko na noc). Ech...
OdpowiedzUsuń