Upływające lata, zgromadzone doświadczenia, wyciągane na ich podstawie nowe
wnioski i odgrzewane stare przemyślenia. A świat wokół się wciąż zmienia: pędzi,
rośnie, przyspiesza w swym rozwoju. I wciąż nie jestem pewien czy wszystko to
idzie ku lepszemu czy zagładzie?
Naturalnym wydaje się mierzenie tego wszystkiego poprzez pryzmat
własnych zrealizowanych i niezrealizowanych celów i marzeń. Staje się to wszystko
jeszcze bardziej wyraźne wraz z ilością przeżytych lat i wiedzą o tym co się
dzieje na świecie. Życie płynie i nie zawsze udaje się spełniać podstawowego przecież
marzenia: by robić to co się lubi, co daje satysfakcję. Pewnie większość ludzi
na świecie tak ma, że musi dla utrzymania się, robić rzeczy, których tak
naprawdę robić nigdy nie chciała. Też należę do tej grupy i coraz mocniej
dostrzegam tego bezsens. Jednocześnie argumentuję sam sobie, że jeśli nie ty to
robiłby to ktoś inny i być może gorzej(taka głupawa i doraźna motywacja).
Jednoczesne życie w dwóch miejscach a właściwie pomiędzy dwoma miejscami(miasto
i wieś) powoduje, iż mimo tego, że w świadomości wiem gdzie chciałbym być
jestem wciąż więcej tu gdzie czuję się gorzej. Taka przewrotność losu. Czekam(i
mam nadzieję doczekać) na chwilę, kiedy już nie będę musiał rano wstać i znów musieć
robić coś co przecież dla dobra ogólnego sam wybrałem ale nie daje mi satysfakcji
a tylko pieniądze. I stoję tak już od wielu lat jedną nogą tu a druga tam bo
pewnie wciąż brakło odwagi by wybrać. A może nie brak odwagi tylko zimne
kalkulacje? Może…
Dobra! Czas zejść na ziemię więc teraz kilka słów o rzeczach zwyczajnych
od których mniej głowa boli a za to cieszą mnie jak dzieciaka i zdecydowanie poprawiają nastroje. Fajnie już jest
bo dzionki coraz dłuższe a i do i z pracy nie jeździ się już po ciemku. Po remanencie
w szufladzie z nasionami i dokupieniu tych, których brakowało, co tydzień coś
wysiewam. Na razie za wiele zieloności z tego nie ma ale jak co roku za parę
tygodni miejsca na parapetach zabraknie. Selery i pory poszły na pierwszy
ogień. Posiałem także cebulę z zebranych w ubiegłym roku nasion z jednej, która
mimo, że sadzona z dymki wydała kwiatostan. Chcę zobaczyć czy metoda uprawy cebuli
z rozsady się powiedzie. Mam też posianą papryczkę chilli - udaje mi się ona w gruncie już od paru lat.
Uratowałem także przed wyrzuceniem do śmieci kupioną w supermarkecie bazylię,
która prawie bez listków odradza się w doniczce na parapecie. W zeszłym, tą
metodą, roku całe lato mieliśmy jej pod dostatkiem. Mam też pozyskane z niej zeszłoroczne
nasiona ale te pójdą na działce wprost do gruntu.
Po całych tygodniach intensywnej pracy(nowej wciąż), soboty lub
niedziele wykorzystujemy na spotkania z wnusią. Ogromna to dla nas radość móc
cieszyć się wspaniałym rozwojem tego dziecka a każdy z nią kontakt to dla nas prawdziwe
święto. Pracy mam rzeczywiście coraz więcej, bo jak się pracowało przez 24 lata
w firmie o prawie trzydziestoletnim doświadczeniu w branży i przeszło do firmy,
która w tejże branży istnieje(czytaj: raczkuje) ledwo od lat dwóch zaledwie to
nuda nie grozi. Na razie mam czas i zgłosiłem zapotrzebowanie na laptopa by móc
trochę(póki jeszcze wieczory długie) pracować czasem także w domu. A i na
wyjazdy służbowe, których będzie coraz więcej, to narzędzie staje się coraz
bardziej niezbędne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz