Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Równowaga, czy już?



   Po psychicznych i fizycznych wysiłkach oraz walkach a NFZ-owską biurokracją mam wrażenie, że powracam do normalności. Do mamy przychodzi rehabilitant i jakby widać już pierwsze (wyniki) światełko w tunelu dające nadzieję na postęp w jej zdrowiu. Rusza już palcami i stopą prawej nogi, która jeszcze kilka tygodni temu wydawała się że nigdy się nie uruchomi. Prawa ręka też wykazuje już przejawy przebudzenia ze swej beznadziejnej bezwładności. Duża to dla mnie radość a także egoistyczna nadzieja na odciążenie całej naszej rodziny od pełnej przecież w tej chwili opieki nad nią. Tak, tak egoizm przeze mnie przemówił, bo opieka nad chorą w takim stanie to czasem nadludzki wysiłek. I dopiero teraz przypominam sobie, kojarzę i zaczynam rozumieć wcześniejsze powątpiewania i przestrogi lekarzy i pielęgniarek czy sobie poradzimy, kiedy podejmowaliśmy decyzję o zabraniu matki do domu po pobycie w szpitalu.
   Sezon urlopów w pełni, inni korzystają z uroków lata a ja za to pracuję więcej i wykradam te swoje godziny na wsi. Ogrodzenie, wybieg dla kur już gotowe, tylko z zasiedleniem poszło trochę gorzej bo późno pojawiłem się na targu i u znajomego hodowcy zostało ostatnie, zaledwie 19 kurek. Ale radości było trochę bo już podczas transportu do domu zniosły jajko a później dołożyły jeszcze osiem. W środę dokupię resztę planowanej ilości, tylko trzeba będzie wstać wcześniej. Króliki z lutego też już powoli ubijam i nie narzekam na brak chętnych, tak że muszę nawet niektórym odmawiać. Zrobiliśmy sobie w domu ucztę z wątróbek. O uciechach dla podniebienia z tego tytułu pisał nie będę.
   Sezon ogórkowy w pełni i codziennie do przerobienia kilka kilogramów tych warzyw. Porzeczka czarna i agrest już w słoikach czekają na zimowe wspomnienie lata. Ale najbardziej czekam na paprykę, bo do pierwszego w tym roku leczo z cukinii trzeba było niestety kupić(później w tym roku o miesiąc posiana). Chciałbym aby tym razem dojrzała na krzaczkach – ale czy to będzie możliwe przy słabości całej rodziny do tego warzywa? Z jabłkami tylko straszna bieda po ubiegłorocznym urodzaju. I na czy ja będę żerował we wrześniu?
   Ostatnio jadąc samochodem usłyszałem w radiu zdanie, że ekolodzy swoimi strukturami organizacyjnymi i programem przypominają sektę. Kogo zatem przypominają swoimi działaniami lobbyści od oprysków, nawozów czy GMO? Chciwych, bezwzględnych kapitalistów czy może już zorganizowaną grupę przestępczą(mafię) gotową swymi działaniami dla tzw dobra ludzkości podporządkowywać sobie lub korumpować rządy innych krajów? Gdzie jest tu złoty środek, gdzie równowaga?
   Moja osobista równowaga chyba wraca jakoś powoli do normy, chociaż miewam ciągle chwile słabości. Powróciłem niestety do palenia papierosów ubolewam za każdym razem kupując paczkę, również ze względu na cenę. Pewnie zabrzmi to śmiesznie ale zawstydziła mnie ostatnio własna matka, gdy się o tym dowiedziała. Może to rzeczywiście obciach jak dziewięćdziesięcioletnia babinka strofuje bardzo już dorosłego faceta.