Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 29 stycznia 2017

Układanie od nowa.



   Tak jak stary rok skończył się dla nas w kiepskich nastrojach tak i na nowy przeniosły się one niestety. Próbujemy wychodzić z tego marazmu i jakoś się to nam, wraz a upływem czasu, chyba udaje. Wiele rzeczy dało się już nam załatwić i sporo jeszcze przed nami. Trudna jest do wypełnienia pustka po kimś, z kim żyło się i mieszkało od urodzenia.
   Po dopełnieniu spraw urzędowych a także tych związanych z przepisaniem na mnie opłat i rachunków za media, przyszedł czas na uporządkowanie pozostałych po zmarłej mamie przedmiotów, zwłaszcza tych związanych bezpośrednio z jej chorobą i opieką nad nią w ostatnich latach jej życia. Z pomocą przyszedł nam pewien proboszcz z innej parafii, który parę miesięcy wcześniej kwestował w imieniu prowadzonego przy tejże hospicjum. Uznaliśmy, po naszych doświadczeniach ostatnich lat, że pozostały sprzęt rehabilitacyjny, łóżko, środki higieniczne, pielęgnacyjne oraz inne rzeczy przekażemy tam właśnie by mogły służyć innym osobom w ich ostatnich chwilach życia. Po kontakcie z pracownikami tej placówki oraz odwiedzeniu internetowej strony okazało się, że potrzeby tego hospicjum są bardzo duże a poziom i kultura sprawowanej opieki bardzo wysoka. Potwierdziły to również rozmowy z osobami, które miały już kontakt z tym hospicjum w ostatnich chwilach życia najbliższych im osób. Zainteresować tematem udało się także mej córce osoby w jej miejscu pracy. Młodzi ludzie, z którymi pracuje odpowiedzieli bardzo spontanicznie i hojnie przygotowując zestawy potrzebnych przedmiotów z internetowej listy.
   Wczoraj przy bezinteresownej pomocy paru jeszcze osób(samochód dostawczy teścia córki okazał się być bezcenny) przewieźliśmy wszystkie te zebrane przedmioty do hospicjum. Odbierały je od nas siostry zakonne, które tam pracują. Nie ukrywały zaskoczenia i wzruszenia podczas wyładunku wszystkich przedmiotów. Bardzo nam dziękowały mówiąc, że wszystko to bardzo im się przyda, bo państwowe dotacje pokrywają tylko 1/3 potrzeb hospicjum. W trakcie przekazywania rzeczy zorientowałem się, że są tam też dziecięce zabawki. Na moje zdziwienie odpowiedziano, że sprawują tam także opiekę nad dziećmi, których rodzice zmarli przedwcześnie tu właśnie. I w tamtej chwili znów mój margines szczęścia/nieszczęścia przesunął się bardzo.
   Podziękowaniom pewnie nie byłoby końca gdyby nie to, że siostry musiały wrócić do swych codziennych obowiązków. Wyciskaliśmy się wszyscy na koniec raz jeszcze bardzo serdecznie.
   Już wsiadając do samochodu poczułem, że to co zrobiliśmy przed chwilą przyniosło mi jakąś ulgę, odblokowanie.
   W drodze powrotnej do domu zajechaliśmy do córki, która zaprosiła nas już wcześniej na obiad. Upiekłem dzień wcześniej dwa drożdżowe ciasta(to dla mnie też jakiś znak powrotu do normalności) i zabrałem na to spotkanie. Byli zaproszeni również teściowie córki i spędziliśmy razem to popołudnie aż do wieczora. Bardzo dobry to był dzień.
   Dziś byliśmy na cmentarzu i chyba na tym zakończę w mojej pisaninie ten smutny wątek.

PS: Prześladuje mnie ostatnio taka oto powracająca melodyjka: Kniaź Igor Borodina tańce połowieckie w instrumentalnym wykonaniu dwóch rosyjskich muzyków: 
https://youtu.be/qFyeuH6IWgU
Mnie, ci dwaj goście poprawiają nastrój.