Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

piątek, 27 lutego 2015

Jak nie ma o czym to.....o pogodzie

   Na wsi w niedzielę byłem. W samej bluzie dresowej dało się łazić po dworze. Niby nic nadzwyczajnego ale dla mieszczucha zmęczonego już nieco jesienno-zimowym półmrokiem słońce i świeże powietrze było jak balsam. Dziwne są dla mnie te wolne soboty i niedziele, jeszcze nie przywykłem choć zaczynam już doceniać przespane noce. Mam wrażenie, że jestem jakoś wyciszony i mózg mi jakby lepiej działał. Trochę mnie tylko martwi bardzo siedzący tryb mojej obecnej pracy. A może po prostu trochę przesadzam z tą pilnością w wykonywaniu powierzonych obowiązków bo taka już rola "młodego" w nowym miejscu -  trochę spanikowany.
   Czosnek już pokiełkował na grządkach a przecież to jeszcze o wiele za wcześnie. Taka to w tym roku zima nie zima. Poprzykrywałem narwańca słomą żeby mu mróz nie zaszkodził. Niektóre kiełki już chyba oberwały od mrozu, pożółkły. Szkoda bo trochę liczę na tę roślinę i obok ziemniaków spod ściółki miał być tegorocznym ogródkowym hitem. Ale za wcześnie jeszcze chyba na rozdzieranie szat. Kury, choć ich w naturalny sposób z wiekiem ubywa, już czują wiosnę. Jaj jest więcej a ja z wdzięczności kupiłem im sporo główek kapusty i parę główek czosnku by w tym intensywnym dla nich okresie dokarmić je i w naturalny sposób wzmocnić ich odporność. Samiec biały nowozelandzki znów chyba nie poczuł jeszcze wiosny bo słabo starał się z dwoma pozostawionymi na ten rok samiczkami. Zostawiłem go z każdą na dwa dni i zobaczę co z tego wyjdzie. Wiem, że tak się nie robi ale jak innej możliwości nie ma to trzeba trochę łamać zasady. A może jego partnerki trochę się zapasły i dlatego nie chce im się brykać.
   Zapakowałem trochę jaj dla siebie i ponad setkę na sprzedaż i do domu, do realnego świata ...ale co sobie pooddychałem to moje.

niedziela, 15 lutego 2015

Praca(nowa-nie nowa)!

   Dziki fart, cud czy może jakaś niewidzialna ręka? No bo jak to interpretować, gdy facetowi w wieku lat 50+, w dzisiejszych czasach ktoś składa propozycję pracy i to w dodatku na lepszych warunkach płacowych i wszelkich innych. Jak najdalszy jestem od samozachwytu, że mi się należało bo jestem taki dobry czy takie inne tam. Fakt jest taki, że od lutego przeszedłem do spółki matki(choć do tej pory zwałem ją raczej macochą) i intensywnie uzupełniam wiedzę na powierzonym stanowisku gdyż moja dotychczasowa obejmuje tylko połowę zagadnień. O drugiej części miałem dotychczas wiedzę bardziej teoretyczną. Mam na to czas przez trzy miesiące i aż się boję czy nie okaże się, że jestem za mało kumatą jednostką lub mam już nadto zryty starością beret i nie dałem rady. Co by nie mówić trafiło się jak ślepej kurze ziarno tym bardziej, że moje dotychczasowe miejsce pracy i tak w sierpniu miało umrzeć śmiercią naturalną i mój los jak i koleżeństwa nie był wcale pewny.
   Nie jest też mi łatwo po 19 latach pracy w systemie zmianowym po dwanaście godzin plus noce przestawić się na codzienne oglądanie naturalnego światła dziennego i spania każdej nocy po 8 godzin. Może to ostatnie zdanie zabrzmiało dla większości czytelników idiotycznie lub nierealnie ale to na prawdę jest dla mnie nadal szokiem, mimo że minęło już dwa tygodnie. No i jeszcze to, że na podjęcie decyzji czasu miałem ledwie dobę, co w mojej osobistej sytuacji rodzinnej wymagało dogadania i ustępstw ze strony współdomowników. Na razie się udaje i oby tak dalej.
   Nie wiem też jak zdołam ogarniać moje wiejskie zagadnienia w nowej sytuacji a bardzo bym chciał, bo przecież nie bez powodu dostałem od córek na urodziny t-shirt z napisem:"Działka to moje hobby". Może one jeszcze tego nie wiedzą ale wieś, to już od jakiegoś czasu dla mnie nie hobby, to moje prawdziwe ja.
   Na razie cieszę się wolnymi sobotami i niedzielami. Może odbuduję też swój spokój wewnętrzny zaburzony latami bez wolnych sobót, niedziel i świąt, o długich weekendach nie wspominając. Bo przez wieloletnią pracę w takim systemie zatraciłem chęć do świętowania a wręcz nabrałem niechęci do takich wolnych od pracy, niestety dla innych, dni.
PS: Imbir rośnie świetnie, z prędkością jednego listka na tydzień.