Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

piątek, 29 grudnia 2017

Życzę sobie....

... w Nowym Roku ...
... lepszej pamięci.
   Starość czy zła dieta? Co by nie mówił wracałem dziś z domu do pracy po wszystkie dokumenty, karty i parę złotych - krotko mówiąc portfel. Jutro wyjeżdżamy na wieś więc głupio tak bez papierów wyruszać na dwa dni. Nogi akurat dziś od tego nie zabolały bo śmignąłem autem ale głupio zwłaszcza, że szef jeszcze pracował. Jednym słowem skleroza.
   Dlatego pozwoliłem sobie na takie egoistyczne noworoczne życzenia.....
Ech...
Swoją drogą nadchodzący rok to zawsze zagadka. Może 2018 nie będzie gorszy...

sobota, 23 grudnia 2017

Babcia z dziadkiem i stary piernik(przepis)



   Czasu jest ostatnio bardzo mało by zasiąść do komputera. W pracy na zakończenie roku roboty nie do przerobienia. Zdarzało się i po 13 godzin pracować by wszystko ogarnąć i przygotować pole innym współpracownikom pod nadchodzące w nowym roku zmiany. A tu w naszym życiu pojawiło się nowe życie – mała dziewczynka, w której z miejsca się zakochaliśmy. Ładniutka, zdrowiutka, nasza
ZOSIA.
Dziadkami zostaliśmy w Barbórkę i od tamtej chwili otrzymaliśmy jakiś niewidzialny zastrzyk energii. Myślałem, że narodziny wnuczki przyjmę ze stoickim spokojem ale teraz widzę, że to pozytywne wariactwo mnie też nie omija: dzień bez nowej fotki lub informacji o małej jest stracony. Na te święta otrzymaliśmy najpiękniejszy prezent świata.
   Ale skoro już o świętach to piernik upiekliśmy, jak co roku. Parę dni wcześniej, bo co, jak co ale stary piernik najlepszy jest i basta. Przepis pewnie już pięćdziesięcioletni albo starszy, z karteczki wyciętej z jakiejś kobiecej gazety z przed lat i bardzo już „używany”. Postanowiłem go utrwalić na zdjęciu, bo pożółkła karteczka na pół już przedarta, mocno sfatygowana swoje przeszła i już ledwo dycha. Z resztą sami zobaczcie:

A udał się on nam w tym roku wyjątkowo, choć powstawał w jak zwykle niezłym zamieszaniu(dosłownie i w przenośni). Jakby ktoś chciał jeszcze skorzystać to dodam(dochodziliśmy do tego latami prób i błędów), że piecze się tak: do piekarnika nagrzanego do 50 stopni wstawiamy i podnosimy na 150 stopni na 30 minut. Potem 175 stopni na 40 minut i MUSI SIĘ UDAĆ!! Oczywiście patyczkiem sprawdzamy(suchy być musi). Najlepszy jest jak się kończy.
Przepis na makowiec gratis....
Pozdrawiam i życzę spokojnych Świąt!