Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 25 grudnia 2022

Chyba już jestem trochę… stary!?

    No bo jak inaczej tłumaczyć brak mojej pisarskiej aktywności w tym miejscu. A może tylko leniwy? A może energia życiowa maleje z każdym dniem? A może to tak obecne, krótkie dni i mało słońca tak czynią? Pewnie wszystko po trochu. I jeszcze to łupanie w gnatach… Jak byłem młody i słuchałem rozmów starszych ludzi o zmianach pogody, ciśnienia czy innych powodach ich gorszego samopoczucia to wydawało mi się to abstrakcyjne. Teraz życie udowadnia mi, że mieli rację. Zmiany pogody, nadchodzący deszcz czy gwałtownie zmieniające się ciśnienie zaczynam odczuwać na własnej skórze. Ale jak to mówią: nie pękam i wstaję co rano by przeżywać kolejny dzień. Bo warto, naprawdę!

   Od lutego sporo wydarzyło się w moim życiu rzeczy fajnych. Ukochane wnuczki rosną i tak naprawdę to ich rozwój wyznacza rzeczywisty upływ czasu. Wielka to dla nas dziadków radość i satysfakcja z każdego spotkania z nimi a nie są one przecież rzadkie. Żona ma dużo lepiej bo jest już na upragnionej emeryturze i może osobiście i bardziej jeszcze aktywniej wspierać ich rozwój. Mnie pozostają weekendy, choć zdarzało się nam pomieszkiwać po kilka dni z córką, zięciem i wnuczkami. Wtedy, było to latem, dużo czasu poświęcaliśmy na spacery i ruch na świeżym powietrzu. Na razie z powodu kiepskiej pogody i krótkich dni pozostają tylko wspomnienia… ale oby do wiosny. Jeszcze się zima dobrze nie zaczęła a ja tu o wiośnie. To też chyba cecha i tęsknota starszych ludzi – ciepełko!

    Żona już korzysta  z emerytury z jej wszystkimi zaletami jak: nie wstawanie bardzo rano, brak szefów i różnorodnych relacji w pracy. Fajnie ma. Mi pozostaje odliczanie pozostałego do emerytury czasu a żeby było raźniej i cyferka mniejsza to liczę już tylko ilość dni roboczych do sześćdziesiątych piątych urodzin. Zazdroszczą mi tej cyferki moi młodsi koledzy i koleżanki z pracy ale to chyba znak czasów, że praca nie daje większości ludzi oczekiwanej satysfakcji.

   W tak zwanym międzyczasie odbyliśmy fajny i urozmaicony urlop. Doszedłem do wniosku, że pozostały nam już tylko dwa urlopy gdy będę aktywny zawodowo więc postanowiliśmy sobie trochę użyć w tym naszym, w przeważającej części szarym i ciągle zatroskanym życiu. Przejechaliśmy zatem kawałek Polski i nawet wychyliliśmy się na jedną dobę poza jej granicę. A było tego szczęścia prawie dwa tygodnie. Przez Ciechocinek(czyżby wiekowe zmiany inspirowały sanatoryjne okolice?), Toruń, Szczecin dotarliśmy do  Świnoujścia(jeszcze promem przez Świnę, bo pewnie niedługo będzie tunel) i tam się zatrzymaliśmy by ekscytować się polskim Bałtykiem. Na jeden dzień wyjechaliśmy także do Kołobrzegu bo nigdy tam nie byliśmy. A dwa dni przed końcem urlopu kupiliśmy jednodniową wycieczkę do Kopenhagi i Malmo, która wymagała zarwania dwóch nocy pod rząd i sporo godzin w autokarze i promach – to już jest teraz dla nas trudne ale nie żałujemy, choć następnym razem się lepiej zastanowimy zanim zdecydujemy się na takie wyzwanie. Dużo chodziliśmy i jeździliśmy na rowerach. Urlop mieliśmy zatem „wypasiony” i mam nadzieję, że przyszłoroczny też będzie fajny.

   O działce wspomnę słów parę. Nie będę miał za płotem marketu bo firma, która miała kupić sąsiednią działkę nie dogadała się ostatecznie z właścicielami. Ponieważ poprzedni właściciele byli silnie nastawieni na jej sprzedaż, nieruchomość tę kupił człowiek budujący domy i będę miał za płotem cztery jednorodzinne domy(czy lepsze to niż market… pewnie czas pokaże). Zostanie mi zatem na działce już tylko jeden bok z widokiem na lasy i pola, jak długo jeszcze czas pokaże. Niewiele w mijającym roku, mimo cotygodniowych pobytów, udało mi się zrobić. Wyciąłem leszczynę i próchniejącego kasztanowca na podwórku przez co zrobiło się ono "większe". Posiałem trochę warzyw, posadziłem cebulę i czosnek. Trochę było ogórków ale dynie z powodu letniej suszy zawiodły. Było też sporo jabłek i gruszek. Posadziłem też borówkę amerykańską i na wiosnę zamierzam jeszcze dosadzić. Orzechy włoskie, ku mej radości, obrodziły w tym roku nadzwyczajnie. Siewki orzechów włoskich wiosną porozsadzałem po kątach działki i będę ich już miał z dziesięć sztuk. Nadwyżką obdarowałem sąsiada, któremu też ładnie się przyjęły. Wymieniliśmy też wszystkie stare kury na nowe w dwóch transzach: w kwietniu i sierpniu. Te sierpniowe też niosą się już bardzo dobrze więc jaj nie brakuje a nadwyżki szwagierka sprzedaje i kury finansują się same.

   Należę do pokolenia, któremu rodzice bardzo sugestywnie przekazali swoje traumatyczne, osobiste doznania i wspomnienia z drugiej wojny światowej i mam w pamięci wiele opisów okrucieństwa i zła czynionego przez wszystkie strony biorące w niej udział. Celowo unikałem tematu naszej wschodniej granicy ale zapewne każdy uczciwy człowiek życzyłby sobie zakończenia tej krwawej i bezsensownej wojny, która nie pozostaje bez wpływu także na osobiste sprawy każdego z nas. Oby jak najszybciej się to stało.

   Zdrowia, rozumu i sił życzę wszystkim na te święta i nowy rok… 

i pewnie nie napisałem wszystkiego co miałem na myśli ale może następnym razem…

wtorek, 22 lutego 2022

Czas mija, dni niby podobne do siebie a jednak...

 


   Minął kolejny rok. Mam coraz bliżej do końca zawodowej ”kariery(?)” ale jeszcze muszę się trochę pomęczyć. Żona już prawie na mecie i już nawet po pierwszych konsultacjach z ZUS-em. Niestety stan zdrowia wykluczył ją pół roku wcześniej z pracy i dociąga do emerytury na zwolnieniach od ortopedy. Smutne to - bo nie tak miało być…. Ale damy radę! Aby do wiosny!

   W mojej pracy nowe projekty, w które wkręciłem się aż nadto – za dużo godzin przed komputerem aż kości bolą. Na szczęście nadal dużo chodzę i to mnie trzyma w jakiej takiej kondycji. Mam stacjonarny rower i drążek rozporowy w futrynie drzwi i ćwiczę jak pada i nie da się wyjść z domu.

   Weekendy spędzamy z wnuczkami i cieszymy się ich wzrostem i wszelkim rozwojem. Wychodzimy z nimi na spacery bo rodzice nie co dzień mają na to czas. Radość! Satysfakcja jak ich czegoś nauczymy. I czasem trochę rozpieszczamy, jak to dziadkowie. Zabawy, poznawanie świata. Nie myślałem kiedyś, że bycie dziadkami będzie takie fajne.

   Wypada wspomnieć też o działce ale tyle tam zaszło, że nie wiadomo od czego zacząć. Moje marzenia o spokojnej przystani na wsi na stare lata musiałem szybko zweryfikować i mocno zmienić. Zamiast spokojnego małego domku gdzieś w środku wsi z widokiem na pola, lasy i biegające sarenki i bażanty, będę miał za płotem market. Tak market! Ze wszystkimi skutkami takiego sąsiedztwa. Sąsiedzi wydzierżawili jakiejś firmie handlowej swoją opuszczoną nieruchomość i ta postawi kilkusetmetrowy budynek z parkingiem i nie wiadomo czym jeszcze. Nie będzie fajnie, no chyba, że szybko... zbankrutują co w dzisiejszych, ciekawych czasach nie jest niemożliwe. Ale na razie fakty są takie i już. Sił do fizycznej pracy, którą tak bardzo ceniłem ubywa mimo starań o zachowanie dobrej kondycji. Coś tam pewnie na wiosnę spróbuję robić ale co to będzie i na jaką skalę nie umiem powiedzieć ale już na pewno nie będzie to coś ekologiczne. Jesienią nasadziłem siewek orzecha włoskiego we wszystkich możliwych zakątkach działki ale zanim drzewa urosną upłynie wiele wody w Wiśle.

   Inne blogi podglądam jak czas pozwala, może na emeryturze będzie go więcej. Piszę też nie za wiele. Może słońce, które z każdym dniem jest coraz wyżej i coraz cieplejsze, mnie obudzi z tego, zimowego wciąż, uśpienia…..