Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

sobota, 31 grudnia 2016

2016



   Nie powiem, nauczony życiowym doświadczeniem, że jest już skończony, bo zostało jeszcze parę godzin…..
….. ale spróbować podsumować go już chyba można.
   Bardzo dobrze się dla naszej rodziny rozpoczął. Oświadczyny obecnego zięcia, pierwsza wizyta przyszłych teściów i wreszcie po spokojnych przygotowaniach zwieńczenie zawarciem małżeństwa przez córkę. Miłe, wspaniałe, niezapomniane chwile. Dwoje młodych,  dobranych ludzi, którzy w oparciu o wspólnie wyznawane wartości i zasady budują swe życie. Serca rodziców pełne radości!!
   To, co było pomiędzy to zwykła codzienność. Mechaniczne, powtarzalne w równych czasowych odstępach czynności i trud. Nie warte chyba opisywania.
   Skończył się za to mijający rok bardzo dla nas smutno. Dwa dni przed Wigilią zmarła moja mama. Właściwie to całkiem zwyczajne zdarzenie, gdy odchodzi ktoś przeżywszy lat ponad dziewięćdziesiąt. Właściwie tak. Są jednak jakieś ale. Chorowała długo. Po drugim udarze przeleżała w łóżku niemal trzy lata i dziewięć miesięcy. Słabła prze cały ten czas. Początkowo powoli, niemal niezauważalnie zwłaszcza dla nas domowników. Jeszcze we wrześniu wyniki badań niczego złego nie zapowiadały. Przeciwnie były po prostu dobre. Od dwóch ostatnich miesięcy traciła jednak siły coraz bardziej. Zaczęła się dla nas walka o każdy kęs jedzenia i łyk picia. Było codziennie tylko mniej i mniej. Dwa ostatnie tygodnie to już totalna negacja wszystkiego. Odmowa jedzenia, picia i leków. Ból i cierpienie podczas najdelikatniej i najstaranniej wykonywanych przez nas codziennych czynności pielęgnacyjnych. Nawet rozmowy o zbliżających się świętach nie wzbudzały już żadnego zainteresowania. Właściwie wypowiadana była już tylko jedna myśl: Dołączyć do zmarłych rodziców i męża. Wcześniej czasem wspominała tylko o tym, ale udawało nam się odpędzać tę natrętną. Jest już teraz między swoimi. Nasza wspólna walka się skończyła. Mama zrealizowała swe marzenie by znaleźć się już wśród najbliższych. My tylko wypełnialiśmy przez te ostatnie lata jej życzenie i wolę: By być do końca wśród najbliższej rodziny i umrzeć w swoim domu. Dopełniliśmy tego.
   Teraz zostałem już z mej pierwotnej rodziny sam – bez rodziców i rodzeństwa. Ale nie jestem samotny, bo mam własną wspaniałą rodzinę, bez której bym sobie przez te lata raczej nie poradził.
  I w tym jest moja nadzieja na rok przyszły i dalsze……..