Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

czwartek, 31 października 2013

1 listopada

Dzień Wszystkich Świętych. Coraz trudniej o zadumę, co rok więcej komercji. Czyżby charakter tego dnia ulegał na naszych oczach zmianie? Dynie, zabawy w duchy i śmiech? Każdy wie jak wygląda ten dzień w naszej polskiej tradycji. Każdy też pewnie zauważa jak wygląda teraz a jak wiele lat temu. Czy tradycja przetrwa czy zmiany są nieuniknione? Media zmieniają poglądy ludzi, sterują, próbują zrobić z nas bezrozumną masę. Drenują świadomość młodzieży. Wygląda na to, że w każdym zakątku świata powinniśmy jeść i pić to samo, oglądać i czytać te same programy w telewizji. Żadnej odrębności, zwyczajowości czy tradycji. Połączeni przez polityków i korporacje w jakieś gigantyczne rzesze odbiorców i konsumentów mamy tylko pracować i zużywać produkty. Nie myśleć tylko konsumować. I w którą stronę to pójdzie, czy mamy jeszcze jakiś na to wpływ? Czy znów jak od wielu już lat przed cmentarzem kupić będzie można kiełbaski z rożna czy bigos, który zastąpić ma rodzinny obiad czy poczęstunek dla przyjezdnych krewnych?

poniedziałek, 7 października 2013

Piękna niedziela

Wreszcie, wczoraj był bardzo ciepły i słoneczny dzień. Z balkonu obserwowałem bieg uliczny i do głowy mi wówczas nie przyszło, że może widzę uczestnika dla, którego będzie to ostatni dystans........... Sport!? To też trzeba umieć robić - sam byłem sportowcem. Niezrozumiała, bezsensowna śmierć.

   Na wsi pozbierałem ostatnie tegoroczne plony: paprykę(trzech odmian), dynie, orzechy i warzywa korzeniowe. Poukładałem drewno na opał w drewutni. Pod folią jeszcze tylko dymka, rzodkiewka i sałata - może przy ciepłym październiku zdążą dorosnąć. Kury niosą się nieźle(25-30 sztuk jaj dziennie; liczyłem w tym momencie na o 5-10 więcej) lecz znów nie nadążają z popytem. Po 80 groszy jajka idą jak ciepłe bułeczki - pociecha to dla mnie i wreszcie jakieś zwroty z tej inwestycji. Królików zostało już tylko sześć z nowozelandzkim samcem, to stadko na rok przyszły - może lepiej mi pójdzie ta hodowla.
   W sobotę znów "ukradłem" kilka godzin z mego miejskiego życia na pobyt na wsi. jak zwykle nie wiedziałem w co ręce wsadzić - tyle roboty. Ogarnąłem chociaż to drewno. Z orzechów włoskich pociecha bo obrodziły wyjątkowo dobrze bo nie ucierpiały od wiosennych przymrozków. Za to leszczyna i jabłonie (może ze 20 jabłek z siedmiu drzew zebrałem) nawaliły z plonami w tym roku. No cóż nie można mieć wszystkiego.
   Już ponad pół roku moje życie podporządkowane jest opiece nad matką. Sporo przez ten czas przemyślałem i chyba zrozumiałem. Wiem jedno: co masz zrobić jutro zrób dziś bo jutro może być to już niemożliwe.