Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

czwartek, 22 stycznia 2015

Zdrowie

    Czy doceniamy dopiero jak je tracimy? Jakiś taki natłok złych informacji od osób bliższych czy znanych tylko z opowiadań, skłonił mnie do wylania paru zdań. I jak nie krwiak mózgu to nowotwory nerek i wątroby czy żołądka. Operacje kolan, sanatoria. I to przecież całkiem nie starzy jeszcze ludzie a nawet nieraz wręcz młodsi. Ktoś z tych wymienionych już odszedł. Zachorował przed minionymi świętami. Pozostawił sporo niezałatwionych spraw, przypłacił to być może osobistymi kłopotami z najbliższymi z ostatnich lat, w które zaangażował się nadmiernie. Inny może nadużywał alkoholu a jeszcze inny był hipochondrykiem i lekomanem. Jeszcze inni zapomnieli, że mają już więcej niż dwadzieścia lat i sport doprowadził ich niemal do kalectwa. Kolega bardzo schudł, stosując jakąś dietę cud. Czuje się źle ale nie przestaje.
   I tak sobie myślę ile z tych zdarzeń zafundowali sobie delikwenci na własne życzenie a ile stało się bez ich własnej woli. Dużo powiedzeń i przysłów na temat zdrowia wymyślono a każde zawiera jakąś mądrość i choćby ziarno prawdy. I co? I nic! Nie umiemy, nie możemy, zapominamy czy może coś ważniejszego mamy do zrobienia niż myślenie o sobie. Może trochę więcej egoizmu tak nielubianego przez otoczenie. Może czasem to nasza jedyna samoobrona w walce o przetrwanie.
   Zdrowia, takiego rydzowego albo jak kto woli końskiego życzę!!!

PS: Mój balkonowy imbir z ubiegłego roku wykiełkował w doniczce! A to jest baaardzo pozytywna wiadomość!!! Jest już chyba bardziej polski niż egzotyczny - to już drugi rok w naszej ziemi.

niedziela, 18 stycznia 2015

Parę godzin tlenu

   Na wsi  byłem dziś parę godzin. Przyjechałem, wziąłem psa i poszedłem w pola i lasy. A lasy choć nie za wielkie to trochę mieszane z przewagą jednak sosny i brzozy, jak to na Mazowszu.  Trochę dębiny młodej, topoli, akacji i osiki. Pachną te wszystkie drzewa wszystkie razem i każde z osobna jakby trochę inaczej. Pooddychałem i dość szybko nasyciłem się tym świeżym niemiejskim powietrzem. Wróciłem, wziąłem metalowe grabie i dalej na łąkę wydrapywać obumarłe źdźbła traw ze zmierzwionych kęp. Jakieś nie zwierzę wykopało mi młodą jabłonkę i dwa krzaki leszczyny, skwitowałem to tylko przekleństwem wymamrotanym pod nosem. Potem rozkładałem to co wydrapać mi się udało na moje grządki z nadzieją, że tworzę w ten sposób żyzne podłoże. Dzisiejsza, słoneczna pogoda i pora roku chyba w sam raz na takie działania. Spociłem się przy tej czynności nawet trochę bo to pora roku gdzie o kondycję trudniej. Odrobina satysfakcji z wykonanej robótki, domowy obiad z chwilami rozmów w rodzinnym gronie, spakowanie jaj, baniaka kiszonych ogórków i słoika pszenżyta na zmielenie do produkcji zakwasu na biały barszcz. Klapnięcie drzwiami i odjazd do szarej miejskiej codzienności.....
   W życiu piękne są tylko chwile?

piątek, 16 stycznia 2015

Frank, Franciszek, Franuś, Franunio....franca?

   I już się nacieszyliśmy tanim paliwem na stacjach benzynowych! Jeden sprytny "franusiowy" myk światowej finansjery i będzie znów drożej. Za energetyczną walkę z Putinem zapłacimy wszyscy, niestety głównie najbiedniejsi. Bo choć ropa taniała na przekór wszystkiemu to przecież prócz Rosji z tego surowca żyją też wielkie ponadnarodowe korporacje. A te jak widać nie lubią strat w imię jakiejś tam zakichanej polityki. Biznes to biznes i już! Bo choć ropa kosztuje mniej nominalnie dolarów to amerykańska waluta od ponad miesiąca wyjątkowo się umacnia powodując, że nie jest aż tak tanio, bo na każdą baryłkę trzeba teraz mieć więcej i tak mniej wartych złotówek.
   Nie wiem czy współczuć posiadaczom frankowych kredytów hipotecznych czy raczej z nich żartować. W kwadrans stali się winni swoim bankom o kilkadziesiąt tysięcy złotówek więcej. Ale taki już los grających w finansową, długoterminową, kredytową ruletkę. Dlaczego w szkołach nie uczy się dzieciaków, że wszelkie dobro tworzy się z oszczędności a nie z pożyczek, jak wmawiają nam już od lat, dławiący się zabranymi nam podstępnie pieniędzmi, bankowcy? Chyba nie uzyskam za swego żywota odpowiedzi na to pytanie, bo komuś nie zależy by prawda wyszła na jaw. Przecież bilans musi wyjść na zero: im więcej wpuszczonych w maliny tym większe zyski tych co ich wkręcili. Proste?
   No i jeszcze jedno: bank szwajcarski za zdeponowane u siebie "franusie" każe sobie dopłacać! Aktualna stopa procentowa wynosi -0,75%!!!!! Powiedzenie "Pewny jak w banku szwajcarskim" może niejednego w tej chwili zirytować. Dlatego kończę ten wpis apelując: Nie odpuszczajcie swoim dzieciom i wnukom lekcji matematyki, bo zawsze na świecie będzie czyhał na nich jakiś finansowy wydrwigrosz!

czwartek, 8 stycznia 2015

Trochę myśli bez ładu i składu na 2015 rok

   Święta, święta i po świętach. Wczoraj w jakimś radio zastanawiali się ileż to strat gospodarce przysparzają takie świąteczne maratony? A mnie w tym momencie inne nieco skojarzenie przyszło na ten temat do głowy: czy czasem przez ten nasz narodowy sentyment do świętowania nie wydłużamy sobie i tak już wydłużonego wieku emerytalnego? Wiem! Rozumiem! Ktoś się oburza, ale mnie nie o irytowanie czytelników w Nowym Roku chodzi. Całkiem innych powodów takiego stanu rzeczy upatruję: rozdęta ponad miarę biurokracja, uprzywilejowanie pewnych grup zawodowych, nadmierne koszty pracy i fiskalizm. No i jeszcze ta nasza kochana "eurounia", która  z  pewnością upomni się o forsę wydaną na nasze "hajłeje". Nie fajnie też wygląda sytuacja na Ukrainie, przyćmiona chwilowo przez muzułmańskie wydarzenia z Niemiec i Paryża. Z niepokojem obserwuję niedobry wpływ religii,  na nasz współczesny świat. No i jeszcze te ceny ropy i energii! Wmawia się nam, że jesteśmy częścią światowej gospodarki rynkowej opartej na prawach podaży i popytu. A od blisko roku jesteśmy świadkami ustalania światowych cen ropy naftowej przez pollityczno-spekulacyjne, międzykontynentalne, gospodarcze mafie, tylko po to by zgnębić Putina. Proporcje spadków cen widoczne na stacjach benzynowych do tych  na światowych giełdach ropy dają aż nadto czytelne dowody na to jak bardzo dużo płacimy za dostatnie życie naszych współczesnych, demokratycznie wybranych  "władców".

   Schudnąć chciałbym w tym roku troszkę. Ale tak zdrowo się odżywiając i ruszając. Grubasem nie jestem, więc jak nie zmniejszę się nawet o deko problemu nie będzie. Ale tak dla kręgosłupa i serducha tylko. Będę jeszcze uważniej czytał etykiety produktów. I wybierał będę produkty i żywność polską, jak najmniej przetworzoną. Nie zamierzam jednak całkiem zrezygnować z odrobiny żywieniowego kosmopolityzmu w postaci imbiru i limonki dodawanych do herbaty. Chyba z wiekiem przeważać zaczyna w moich żywieniowych upodobaniach zdecydowana skłonność do pokarmów roślinnych. Do wegetarianizmu jeszcze droga daleka, jeśli w ogóle do tego by dojść miało. Będę też starał się w miarę możliwości uprawiać moje "pemakulturowe" grządki i korzystać jak najwięcej z pozyskanych w ten sposób warzyw. (Cudzysłów nie jest tu przypadkowy, bo choć sporo już wiem, to droga do pełnego znaczenia tego słowa jeszcze daleka). A tak w praktyce to mam posadzone prawie sto ząbków czosnku(tylko na użytek własny i rodziny, choćbym miał śmierdzieć jak Azjata ze stadionowej budy z jedzeniem) i zadołowane kilkanaście sztobrów winorośli oraz przygotowany siedemnastomertowej długości zagon pod uprawę ziemniaków. Tyle o diecie. No i zero fajek (miałem w minionym roku trzymiesięczny ciąg) i alkoholu, chociaż alkohol nigdy nie stanowił w mym życiu problemu, powiem więcej gdyby wszyscy w naszym kraju pili jak ja to rząd miałby o wiele mniejszy budżet.

   Toksycznych związków z innymi ludźmi chcę unikać. I bez znaczenia będzie tu czy związany jestem z takimi osobami w jakimś stopniu biologicznie czy w inny sposób. Świat jest wystarczająco wielki by każdy się na nim zmieścił. Dość mam już ponoszenia odpowiedzialności za czyjeś głupoty i życiowe błędy a także na prawienie trafiających w próżnię morałów ludziom o strukturze betonu. Za dużo zdrowia mnie to kosztuje i basta.

   Bezrobotnym być może będę w tym roku. Na razie mówię o tym z nutą humoru ale w myślach jestem mniej optymistyczny. Nigdy nie zaznałem takiego stanu. Stanę się, w pewnym stopniu, ofiarą afery hazardowej z minionych lat, która zaowocowała zmianą ustawy, której zapisy w tym właśnie roku wchodzą w życie. Traumatyczne może to być dla mnie doznanie, zwłaszcza, że moja przerwa między kolejnymi zajęciami zawodowymi nawet na papierze nie była dłuższa niż tydzień. Ale nie pękam, może okoliczności sprzyjająco się ułożą, bo jak nie to może żona i dzieci nie dadzą staremu umrzeć z głodu.
   
   Matula a właściwie opieka nad nią czeka mnie zapewne i w tym roku. Stan po udarze bez zmian, nieczynna prawa strona, od dwudziestu  miesięcy w łóżku. Z coraz większym wysiłkiem się to dla mnie wiąże. Praca zawodowa na zmiany daje mi możliwość bycia w domu trzy na cztery dni i mimo starań rodziny to ja ponoszę większość trudów z tym związanych. Bywam permanentnie niewyspany i przemęczony, próbuję złapać z życia jakieś normalne chwile. Pewnie w pełni zrozumieć mnie może ktoś, kto przechodzi podobną sytuację. Ciężko jest ale będę próbował, uważając jednak na siebie, bo dźwiganie bezwładnego człowieka kilka razy na dzień czuję już mocno w krzyżu.

   I takie to ni to plany ni to zamiary na 2015 rok mi wyszły. Pora kończyć, bo rozgadałem się jak przysłowiowy sierota na weselu. 

   Pozdro dla wsiech!

PS: Miło jak ktoś nowy pojawi się w kręgach. I chociaż nie o popularność i liczniki mi chodzi dobrze wiedzieć, że nie piszemy w próżnię. Dzięki