Tegoroczna wydaje się nie mieć końca. No może w przyszłym tygodniu postraszy zimnem, ale póki co niech trwa i niech ludziska oszczędzają opał i cieszą się fajnymi dniami, takimi jak dziś. Podobno taka ciepła i długa nie jest korzystna dla ozimin.
Zebrałem właśnie dzisiejszego dnia ostatnie zielone owoce papryki(!), resztki sałaty i pozbawione czerwonych zgrubień rzodkiewki spod folii. Do "oczyszczonego" w ten sposób pomieszczenia wpuściłem, spragnione już trochę świeżej zieleniny, kury. Rzuciły się na resztki roślin z niezwykłą energią i zapamiętale, aż im tyłki podskakiwały, grzebały i pożerały. Jedna z nich w tym szale zapomniała się do tego stopnia, że znalazłem jedno "zgubione" jajko. A tak w ogóle to, pytam sam siebie, dlaczego mocniej nie postawiłem w tym roku na kury. Nie nadążają znosić jaj i znów muszę odmawiać znajomym dostaw. To temat do przemyślenia na przyszły rok, czyżby jakaś nowa inwestycja? Tylko ile ich mieć: 100 czy 150? Zobaczymy. Króliki w liczbie sześciu pozostawione na przyszły rok jako stadko podstawowe. Chyba będzie zrobiony tylko jeden, marcowy miot po doznanych tegorocznych niepowodzeniach.
Miałem, w tym tygodniu, w ramach przedświątecznych ćwiczeń popełnić swojską kiełbasę ale jak to w życiu bywa zepsuta pralka (nienaprawialna jak stwierdził fachowiec) zmieniła moje plany i zamiast na mięsko musiałem wywalić dużo pieniędzy na nową. Ot takie życie. A swoją drogą jak ludzie radzili kiedyś sobie bez takiego sprzętu?
Oglądałem owocowe drzewka, jabłoniowe i mają bardzo dużo pąków kwiatowych. Może to zapowiedź przyszłorocznego urodzaju. Albo tylko wróżenie w fusów. Będę miał sporo obornika, który zamierzam wykorzystać pod uprawę warzyw. Dużo będzie na pewno papryki a reszta? Na resztę jest jeszcze sporo czasu do....wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz