Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

środa, 23 grudnia 2015

Pokolenie PLAY STATION 4



Niby nic nadzwyczajnego się w mym życiu ostatnio nie wydarzyło, ale parę rzeczy poruszyło mnie i postanowiłem to opisać.
   We Wrocławiu byłem służbowo w ubiegłym tygodniu. W tamtą stronę jechałem po ciemku, ale powrót mimo zmęczenia całonocną pracą zapamiętałem. Mijałem po drodze, dwa lub trzy razy, dość duże obszary lasów. Ale to chyba niewłaściwe określenie – były to raczej plantacje drzew, monokultury: rzędy systemowo posadzonych w różnym wieku, poukładane w kwatery gatunki. I jedna rzecz mnie uderzyła podczas gapienia się w okno: nie było wśród nich sędziwych starców! Maksymalnie, może czterdziestoletnie. Gospodarka leśna. A gdzie te stuletnie lub starsze? Avatar mi się zaraz przypomniał i to ogromne, stare święte drzewo, wokół którego wszystko się działo. Czy każde okazałe drzewo musi się tylko kojarzyć niektórym z kubikami desek i forsą? Albo z tym jak je sprytnie wykraść naturze? A gdzie jest naturalna rezerwa genetyczna. W balustradzie czy w schodach jakiegoś bogatego snoba?
   W kolejce do kasy, z prezentem dla narzeczonego córki, zauważyłem pana przeliczającego kilkanaście stuzłotowych banknotów. Jego, może dziesięcioletnia, córka trzymała pudełko z grą z tytułu tego wpisu. Pomyślałem sobie, jakie będzie za dwadzieścia lat to obecnie kształtowane, na najnowszej wersji „playstation”, pokolenie? A w jakieś śniadaniowej telewizji powiedziano niedawno, że koszty wychowania dziecka wzrosły, wobec tych z przed sześćdziesięciu lat, DZIESIĘCIOKROTNIE! A żywność jest teraz, jak powiedziano, relatywnie tańsza niż wówczas. Może ten ogromny wzrost to między innymi koszty temu podobnych zabawek i gadżetów oraz innych zajęć jakie funduje się obecnie swoim pociechom? 500zł na dziecko to zapewne koleina, sprytna kiełbasa wyborcza. Chylę czoło przed osobami, które rozpoczęły dopiero trud wychowania swych pociech. Czy posiadanie dziecka to też wkrótce będzie tylko przywilej bogaczy?
   Na działce byłem w minioną sobotę. Niestety to już nie jest ten sam klimat i radość z przedświątecznej krzątaniny, co jeszcze kilka lat temu. Nie ma peklowania i wędzenia. Nie ma kiełbasy.  Posprzątałem za to do reszty po hodowli królików. Kilka taczek króliczego obornika trafiło na pryzmę. Dołożyłem też zagrabione liście na moje grządki – może na wiosnę coś wymyślę. Na „poczosnkowej” tegorocznej grządce zauważyłem wystające ze słomianej ściółki coś zielonego. Nie trawa to była jednak lecz czosnek. Tak, grudniowy! Wydłubałem go z ziemi. Rosło ich jeszcze kilka. To, ponownie wegetująca, pozostałość po tym zbyt późno zebranym tegorocznym(ząbki z główki rozsypały się). A ten przywieziony do domu wyglądał tak:

Z zielonego szczypiorku zrobiliśmy po pysznej kanapce a biała „cebulka” trafiła, jako przyprawa, do garnka. Był łagodny, aromatyczny i przyjemny. Ten rok już został okrzyknięty prze różnych obserwatorów klimatu nadzwyczajnie gorącym. W grudniu 9 stopni w nocy! Czy ktoś jeszcze wierzy, że to normalne?
   Imbir wykopałem. Od lutego wypuścił 15 „trawek”. Ale bardziej interesowało mnie, co znajdę pod ziemią. Tak to wyglądało:


Był bardzo soczysty, aromatyczny, ostrawy w smaku i bez włóknien, nie tak jak ten ze sklepu. Jego wada: już się skończył – zupy dyniowe i herbaty i ... po zawodach.
  Trochę długawy wyszedł mi ten wpis, ale jeśli już ktoś dotrwał do końca niech przyjmie ode mnie najlepsze życzenia na nadchodzące święta.

1 komentarz: