Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 28 października 2018

Czekając na zimę….?

   Już po wyborach. Ich wyniki pewnie niewiele zmienią w prywatnym życiu każdego z nas(no chyba, że ktoś się załapał na ciepłą posadkę). Może gdzieś zrobią chodnik, parking czy boisko dla dzieciaków. Naprawią drogę czy lokalną komunikację. Ale czy to będzie zasługa właśnie tych wybranych? Na razie wciąż jeszcze spoglądają, z nieposprzątanych plakatów, wiadomo już, wygrani i przegrani. A życie i tak toczy się dalej…
   Gorące lato zleciało nie wiadomo kiedy i zaczęły się jesienne szarugi. Ludzie narzekają, że zimno i że pada. Zbawienny ten deszcz, bo było go w minionych miesiącach bardzo mało. Krajobrazy na zewnątrz zmieniły się tak ze tylko popaść w depresję. Krótkie dni mało słońca jednym słowem kicha. Nawet przestawienie czasu i godzina dłużej podarowana śpiochom wiele nie pomoże. Trzeba by się zakopać do jakiej gawry o przeczekać jak misio do lepszych czasów…
   Ale dość rozsiewania minorowego nastroju! Nie jest przecież aż źle. Zdarzają się przebłyski słońca a na pierwszego listopada straszą dwudziestoma stopniami. Władcy dorzucili ekstra, raz na sto lat(farciarze z nas), dodatkowy wolny dzień dla zwykłych śmiertelników, więc i buzie bardziej uśmiechnięte. Nie ważne kto na tym straci a kto zyska ważne że zyskamy(prawie wszyscy) te parę godzin swobody i czasu dla najbliższych.
   Na działce wczoraj byłem i sprzątałem liście i inne resztki roślin. Zebrałem czerwone kapustki i selery. Te pierwsze planowane i na przyszły rok powtórzę zaś te drugie w ramach ochrony przed bielinkiem tych pierwszych także mimo suszy udane. Kapusty już poszatkowane i posolone czekają w misce na zapakowanie do słoików a z jednego selera zrobię chyba surówkę do pochrupania pomiędzy zasadniczymi posiłkami. Zamiatając liście zebrałem jeszcze z pół wiaderka włoskich orzechów(rekordowy był ten rok). Wszystkie resztki roślin i opadłe liście wywoziłem od razu na grządki podnosząc tym samym ich wysokość. Na kawałku jednej z nich posadziłem, dwa tygodnie temu, ze sto ząbków czosnku a ziemia była wtedy bardzo twarda. Po ostatnich opadach może trochę zmiękła. Czyli czosnek w przyszłym roku być powinien. Co do innych to jeszcze nic nie planowałem oprócz tego, że z ziemniakami zrobię przerwę z powodu stonki. Podczas poprzedniego pobytu zebrałem też resztę dyń i po rozdaniu znajomym i rodzinie zostało nam jeszcze prawie dwadzieścia a wszystkie mimo różnych rozmiarów i kształtów są bardzo dojrzałe i dorodne. Nałaziłem się przy tym trochę ale efekty mogły by być lepsze. Chyba nadchodzi czas zwolnienia tempa w przyrodzie, więc i na działce nie będę także musiał bywać, co tydzień. Kury(już tylko tegoroczne) niosą się dobrze, więc sadzone jajka raz w tygodniu obowiązkowe. Dostają oprócz ziarna i śruty także liście z jarmużu, które zjadają z wielkim apetytem.

   Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli także za rok złapać w ręce ogrodnicze narzędzia by jesienią znów cieszyć się plonami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz