Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Upały, susza. Czy to już klęska czy tylko porażka?



   Praca zawodowa a raczej jej nadmiar oraz skomplikowana sytuacja rodzinna spowodowały, że dużo mniej czasu i uwagi poświęcałem ostatnimi czasy moim sprawom na wsi. Niestety na efekty nie trzeba było długo czekać. Moje króliki zachorowały! Myksomatoza – jedna z groźniejszych chorób, przenoszona przez komary, je dopadła. Dodatkowo dobija mnie fakt, że były przecież przeciwko niej szczepione. Mam pretensję do weterynarza bo sprzedał mi złe szczepionki. A zarazem jestem bezsilny bo nie mam się komu poskarżyć. Z resztą do końca nie wiem czy to jest jego wina. Może sam kupił już złe a może przechowywał je nienależycie. Niestety rada na to jest tylko jedna: zarażone sztuki do uboju. Dramat, bo muszę ubić te najlepsze młode z marca, które planowałem przeznaczyć do chowu w następnym roku. Chyba nie mogę już tak dalej ciągnąć  i zrezygnuję z hodowli królików. Szkoda moich starań i wysiłków dla tak fatalnych efektów. Żal tylu lat hodowli ale powoli oswajam się z tą myślą.
   Dużo lepiej, choć też nie aż tak jakbym chciał, idzie mi z kurami. Dokupiłem jeszcze 36 młodych niosek i wraz z 15 starymi mam ich już w sumie 70 sztuk. Niosą się słabo bo gdy temperatury przekraczają 34 stopnie w cieniu to cud, że w ogóle są jakieś jajka. Po rosnących cenach jaj w marketach widać, że to nie tylko mój problem. Czekam na ochłodzenie i koniec upałów i liczę na „eksplozję” jaj w najbliższym czasie.
   Deszczu nie było już u nas ponad trzy tygodnie, żółknie trawa i niedługo będzie wyglądać jak step. Nawet lokalne burze omijały nas za każdym razem.  Drugiego siana raczej nie będzie. Prognozy pogody raczej nie nastrajają optymistycznie, choć myślę, że ten tydzień będzie już ostatnim tak upalnym tego lata. Życie w takiej temperaturze staje się trudne a praca mało wydajna. Jeść już nawet się odechciewa, no chyba, że późnym wieczorem lub skoro świt. W ciągu dnia tylko picie lub ogórek albo jakiś owoc.
   A propos. Ogórki, choć pod folią już zasychają porażone mączniakiem i chyba nastawiłem wczoraj jedne z ostatnich w tym roku na „małosolne”. Za to papryka pociesza swoją plennością i zdrowiem. I ona to właśnie w nagrodę zajmie w przyszłym roku pierwsze miejsce pod folią. Warzywa w gruncie również cierpią od upałów mimo solidnego nawadniania.
   Słuchając ostatnio wiadomości o zmowie cenowej firm skupujących zboże, domyślam się, że znów ktoś chce zbić fortunę na ciężkiej pracy rolników. No bo raczej nie należy sie spodziewać obniżek i tylko patrzeć jak miłościwie panujący nam rząd zasłoni swoją nieudolność klęskami nieurodzaju w rolnictwie.
   W pracy, kurcze, też raczej kiepsko i finansowo (najniższy przelew od lat) i pod względem warunków pracy  (dołożyli kolejnych obowiązków). Ale to chyba znak naszych czasów: dokręcanie śruby pracownikom i cięcie kosztów. Tak to już chyba musi być w holdingach ludzi z pierwszej setki najbogatszych Polaków(skądś się przecież  te fortuny biorą). Ale mimo takiego ogólnie niepomyślnego dla mnie czasu nie tracę nadziei że będzie lepiej. Mimo wszystkich trudności jakie teraz spotykamy mam oparcie w najbliższej rodzinie a czasem zdarza mi się natrafiać na swej drodze życzliwych i bezinteresownych(to bardzo rzadkie obecnie) ludzi. Najważniejsze, że na chleb nie brakuje i opłaty(znów rosną od sierpnia).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz