Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

wtorek, 20 maja 2014

Wybory



   „Leoś tylko nie o polityce!”. Taki oto cytat funkcjonuje w rodzinnych opowieściach. I pojawia się zawsze, gdy podczas rodzinnych spotkań rozmowa ma za chwilę zejść na ten właśnie temat. To taki rodzaj buforu, który zabezpiecza przed mogącymi za chwilę nastąpić podziałami czy wywołać wśród zgromadzonych kłótnie lub animozje. Poglądy każdy jakieś tam ma i trudno czasem innych do swoich przekonać. Zawsze jednak zdarzy się jakaś jednostka, która w swoim mniemaniu czuje, że to ona właśnie powinna nawracać zbłąkane politycznie owieczki.
   Wstęp nieco przydługi mi wyszedł, ale tak po prawdzie to o zbliżających się wyborach chciałem napisać. A właściwie o banerach, plakatach wyborczych i powierzchniach reklamowych, jakie one zajmują. Chyba trzeba by nie wychodzić z domu, nie słuchać radia i telewizji by nie poczuć natrętnej wyborczej agitacji. Blisko jedna trzecia posłów dzisiejszego sejmu poczuła wolę reprezentowania Polaków w europarlamencie. Szczęściarze z nas! Będzie ostra selekcja i dostaną się najlepsi z korzyścią dla nas wszystkich!? A ja myślę, że tu chodzi raczej o różnicę w comiesięcznych przelewach za „służbę narodowi” między sejmem krajowym a tym brukselskim. I o sposób na łatwe zarabianie na dostatnie życie i również nietykalność.
   Widząc ogromne powierzchnie reklamowe zajęte przez oblicza, co po niektórych kandydatów, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że oto w najbliższą niedzielę rozstrzygnie się  swoisty konkurs piękności na eurocelebrytoposłów. I okaże się, którzy z nich nażrą się do syta z przepełnionego do bólu eurokoryta. No bo przecież zakup ogromnych i drogich powierzchni reklamowych to nic innego jak inwestycja w przyszłość, ale nie Polski  czy Polaków, ale w tę prywatną i osobistą eurokandydatów. ŻENADA!!!!
   Na szczęście wybory nie są obowiązkowe i póki żandarmi nie doprowadzą mnie do urny wyborczej siłą, skorzystam ze swego prawa nie uczestniczenia w tym konkursie kłamstwa i obietnic.
PS: Mój kandydat jeszcze się nie narodził, ale nie tracę nadziei! Bo dla takich chwil warto trwać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz