Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 18 maja 2014

Szkoda…..



   …liczenie strat, w owocowaniu porzeczek i agrestu w maju, wydaje się być mocno przedwczesne. Ale widok, jaki zastałem podczas zeszłotygodniowej eskapady na wieś, nie pozwala mi na powiedzenie niczego dobrego. Wiedziałem, że ta wiosna, choć tak wyczekiwana, przychodzi za wcześnie! Na krzewach owocków jak na lekarstwo – może ze dwa procent tego, co w latach poprzednich. A przecież czarna porzeczka zawsze wydawała się najbardziej niezawodna i odporna. Agrest tak samo. Czary goryczy dopełniał widok czarnych od mrozu(było minus 7 stopni) młodych pędów orzechów włoskich. Szkoda! Jabłonie chyba obroniły część zawiązków, albo za wcześnie jeszcze na oceny. Gruszki też bardzo słabo, trochę lepiej śliwy. Krzew winorośli - dramat!
   Pocieszam się widokiem ziemniaków, które wzeszły w komplecie, warzywami w gruncie i folii oraz dyniami i cukinią. Tylko, co to za porównanie smaków ziemniaka i agrestu? Albo buraka z czarną porzeczką? Pewnie tylko malin da się pojeść, jak co roku, ale te są późne, więc żadna to sztuka. Posiałem ogórki w gruncie i folii tego samego dnia. Więc będzie dobrze widać różnicę w plonie i szybkości wzrostu tych roślin.
   Jest bardzo zielono i w nadchodzącym, zapowiadanym jako bardzo ciepły, tygodniu wszystko wybuchnie jeszcze bardziej. Trawa na łące, choć nie zasilana w tym roku nawozem, rośnie i tak bardzo bujnie. Pewnie za dwa tygodnie trzeba będzie myśleć o koszeniu. Tylko, co zrobię z tym sianem, bo los królików już raczej przesądzony. Szkoda by zgniło i zostało zużyte na ewentualną ściółkę. Chociaż może trzeba bardziej postawić na uprawę roślin. Tyle, że na wegetarianizm jeszcze nie jestem gotowy. Za bardzo lubię potrawy z mięs.
   Kury jakby spuściły z tonu. I po przedświątecznym szczycie nieśności raczej nie przekraczają 40 jaj dziennie, wywołując tym samym rozczarowanie na twarzach kupujących, znajomych osób. Zdarza się reglamentacja jaj. Ale tak to z nimi już jest. Będzie coraz cieplej a jak przyjdą letnie upały będzie z jajkami jeszcze słabiej. Pewnie część zacznie się pierzyć i by utrzymać poziom „produkcji” trzeba będzie odmłodzić stadko. Czyli chcąc nie chcąc trzeba będzie znów planować.

1 komentarz:

  1. Czytasz po angielsku? Ja jestem własnie w trakcie lektury fantastycznej książki: "The Resilient Gardener. Food Production and Self-Reliance in Uncertain Times" napisanej przez Carol Deppe, którą serdecznie Ci polecam.

    OdpowiedzUsuń