Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

piątek, 4 lipca 2014

Ryby, wieś, nadgodziny…



   Jak co roku, od lat już ponad piętnastu, wyjechałem na kilka dni na mazurskie jeziora, na ryby ze swoją stałą kompanią. Było fajnie. Bo niby jakże inaczej być mogło? Skoro skład dobrany i znamy się jak przysłowiowe łyse konie. Było wesoło: wódeczka, whisky, piwo i dużo dobrego jedzenia. Alkoholu, stwierdzam to bez żalu, wypijamy z roku na rok jakby coraz mniej, starość czy co? Kupiliśmy właścicielowi domku, do którego jesteśmy corocznie zapraszani, żeliwny kociołek do gotowania na ognisku. Oczywiście musieliśmy wypróbować zaraz jak to działa i nastawiliśmy warzywno-mięsną potrawę. Wyszło świetnie, smakowało pysznie i nawet niewielkie przypalenie(pierwsze koty za płoty) nie zepsuło dobrego efektu. Powędkowałem trochę w ciszy i spokoju, wyspałem się, odreagowałem. Pogadaliśmy trochę o naszych problemach i radościach, widujemy się przecież czasem tylko dwa, trzy razy w roku. Ale trzyma nas kupie jakaś niepojęta więź. Wróciłem ze zresetowanym mózgiem i nadzieją, że we wrześniu znów się uda spotkać.
   Na wsi, jak to w lato, nie wiadomo gdzie ręce wsadzić tyle roboty. Siano zgniło i się niestety zmarnowało, bo trafiłem z nim na długi deszczowy okres. No może nie do końca, bo wykorzystam je do przyszłorocznych permakulturowych upraw. Ale tak to już jest, gdy się jest rozkraczonym między miastem a wsią. Warzywa rosną świetnie, te w gruncie i pod folią. Chyba tylko zielsko rośnie lepiej. Pomidorki koktajlowe, papryka, ogórki, buraczki i tegoroczny król ziemniak mają się znakomicie. Wcześniej posiałem również jarmuż, bo podobno taki zdrowy i pełen zalet. Wysadzając rozsadę spróbowałem kawałek ułamanego listka i posmakował mi. Był o smaku ostro-gorzko-kapustnym. Chyba go polubię.
   Byłem także na targu i dokupiłem piętnaście jarzębatych młodych kokoszek by odmłodzić stado kur. Może w końcu sierpnia zaczną się nieść. I znów mam ponad 65 sztuk, ale chyba jeszcze z dziesięć dokupię, bo najsłabiej niosące dwuletnie trzeba będzie przeznaczyć na rosół. Policzyłem młode króliki, jest siedemnaście od dwóch samic. Pokryłem białym nowozelandzkim jeszcze jedną zeszłoroczną samiczkę i zaszczepiłem młode i te przeznaczone do dalszego chowu. Trawy po ostatnich obfitych opadach nie powinno zabraknąć.
   W pracy kocioł. Przenieśli cztery osoby do innych miejsc i zrobiło się kadrowo krótko, bo ktoś jeszcze w międzyczasie zachorował. Doszły mi dodatkowe trzy zmiany w pracy, więc złapię nadgodziny. Będzie z tego parę złotych, ale wysiłek był duży i nie wiem czy znów chciałbym tak pracować. A sezon urlopów tusz, tusz i sytuacja może się powtórzyć. Mam nadzieję, że wykroję mimo wszystko trochę czasu by pojeździć na wieś i złapać trochę lata. Bo o polityce i podsłuchach gadać mi się nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz