…. i gnaty mnie bolą głównie za sprawą tej pierwszej czynności. Byłem
dziś na wsi, "pekaesem", bo auto nie przeszło przeglądu: wyciek z silnika i pęknięta
osłona przegubu; w piątek w południe takie rzeczy nie do zrobienia od ręki w
całym mieście. Stąd pekaes. Nie ma jednak tego złego. Przypomniałem sobie „młode
lata”, kiedy to człowiek z dzieciakami tłukł się komunikacją zbiorową i dawał
radę, więc i dziś też dałem. Plecak i naprzód. O siódmej trzydzieści jechałem już na wieś
prywatną linią (pekaesom się nie opłacała ta trasa a prywatnym owszem i autobusów
więcej i poziom też już teraz chyba lepszy), po dotarciu wstąpiłem do miejscowego sklepiku
po wodę – 2 butle, bo zapowiadał się upał i jak się okazało obie poszły. Jak
nie popada w przyszłym tygodniu to zacznie się robić nie dobrze. Niby wszystko powschodziło
i rośnie, ale jakaś wyjątkowa jest tegoroczna wiosna ze swą gwałtownością i
gorącem.
Obejrzałem w krótkich przerwach pomiędzy tytułowymi czynnościami jabłonki
i nie kracząc - urodzaj powinien być. Sporo zawiązków. Orzechy włoskie też
powinny obrodzić. Śliwy: dwie węgierki zwykłe i ulena do wycięcia – uschły.
Szkoda, ale winą obarczam ubiegłe mokre lato, kiedy stały w wodzie. Mówi się trudno:
będzie za to więcej światła dla dwóch antonówek. Obie grusze też mają sporo
owocków – może nic im nie przeszkodzi. Czosnek, zdziczały, zeszłoroczny, nie wykopany
dokładnie, pielony regularnie rośnie ładnie kępkami. Jarmuż toskański(tym
razem) ładnie powschodził i być może zastąpi planowaną kapustę, której sadzonki
jakieś rachityczne są. Ogórki na obu grządkach powschodziły też fajnie i osłaniająca
je kukurydza także. Na razie nie widać wschodów dyń może mają za sucho;
podlałem je dziś obficie. Fasola Jaś pewnie z tego samego powodu też na razie
niewidoczna. Bób, cebula z dymki, marchew i buraczki za to wzorowo. Też
po pieleniu otrzymały swoją porcję wody. Mam też kilka szalotek od mamy koleżanki(również działkowca)
i rosną ładnie wytwarzając nowe cebulki. Martwi mnie trochę stan ziemniaków –
wzeszły dotychczas może ze trzy rośliny – chyba też i tu brak wilgoci jest
powodem. Spoglądałem z okien autobusu(z tej wysokości widać dużo więcej niż z
samochodu a może dlatego, że nie prowadziłem to mogłem się gapić do woli) na ziemniaczane zagony i widoczne już były wschody. Pocieszam się na
razie, że może tamci posadzili wcześniej. Kwitną także akacje - bardzo obficie i także o wiele wcześniej.
I tyle mego dzisiejszego działania. Rozkład jazdy autobusów skrócił mój pobyt
znacznie od tego zazwyczaj, ale pocieszyłem się za to odrobinę pierwszym jajkiem od
młodej kurki – teraz będzie ich już tylko więcej i większych, bo kurki w różnym
wieku będą się kolejno dołączać do produkcji. A podczas podglądania roślinek podjadałem młodziutki koperek, którego znów wszędzie pełno. Pyszny!
Kosiłem kosą bo trawsko ogromne, wodę do podlewania nosiłem kilkadziesiąt metrów a pieliłem ręcznie. Jutro pewnie trochę poboli, ale w tym wieku to już niestety normalne. Tylko czemu przyszło to tak jakoś nagle? Przecież jeszcze pięć lat temu mój organizm był znacznie sprawniejszym mechanizmem.
Wypiję sobie na wieczór ze dwa kielonki pigwówki.
Może znieczuli…
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli mamy ogród to na pewno takie prace nas czekają dość regularnie. Ja jestem również zdania, że świetnie sprawdza się zbieranie wody deszczowej. Już nawet czytałam na stronie https://tbs24.pl/jak-zbierac-i-wykorzystac-wode-deszczowa/ o tym jak ją zbierać i w jaki sposób można ją fajnie wykorzystać.
OdpowiedzUsuń