…wyjeżdżałem w tym miesiącu. Znów coś wdrażać, prezentować. Najlepsze,
gdy na koniec usłyszę: dobrze, że pan do nas przyjechał, dowiedzieliśmy się
czegoś więcej, lepiej się nam będzie teraz pracować. Miłe to jak się przekazuje
cząstkę swego 24 letniego doświadczenia innym i zostanie to tak podsumowane.
Na południe ode mnie były tym razem Kielce, Kraków i Rzeszów. W tym
pierwszym mieście byłem służbowo pierwszy raz i mam bardzo pozytywne odczucia. Widać,
że się w nim dzieje i nie jest ono raczej wizytówką braku postępu i rozwoju. Kiedyś
już tam byłem, ale to było w poprzednim stuleciu, a potem już tylko przejazdem.
Drugi był Kraków. Kurcze, byłem już parę razy w Krakowie i choć wydaje
mi się, że już trochę go znam zawsze mnie czymś zaskoczy. Tym razem był to
remont linii tramwajowej do Bronowic, gdzie miałem spotkania. Przyznam, że dopiero
organizując ten trzeci wyjazd do Rzeszowa(przez Kraków), zauważyłem w kolejowej
wyszukiwarce połączeń informację o zmianach organizacji ruchu tramwajów w
Krakowie. No cóż zapłaciłem frycowe za brak uwagi(nie jak na lekcjach w szkole,
ale też bolało), bo zrobiło się akurat baaardzo ciepło jak na marzec a mi
przyszło przemierzać z buta ulice miasta. A tu i komunikacja zastępcza zorganizowana
i w dodatku za darmo. Ech! Tylko rozkopane wszędzie jakby metro budowali… A
wystarczyło tylko przeczytać ze zrozumieniem takstu(a może to już zmiany
wiekowe?).
O Rzeszowie pewnie bym niewiele napisał, gdyby nie to, że hotelik fajny trafiłem,
niedrogi i z widokiem na rynek starego miasta i śniadaniem przynoszonym do
pokoju(troche mnie to początkowo krępowało, ale powiedzieli, że u nich to
norma). No i najważniejsze!!! Bym całkiem zapomniał. Podróże kolejowe. Pierwszy
raz, od nie wiem, jakiego czasu, przegadałem całą trasę od Rzeszowa do
Krakowa!!! Komórki leżały na półce a my we trójkę w przedziale rozmawialiśmy.
Motorem rozmowy okazała się dziennikarka polskiego radia we Lwowie. Ileż ja
przez te dwie godziny się dowiedziałem o tej trudnej polsko-uraińskiej
historii. Cała nasza grupka była przy tym aktywna, wymienialiśmy informacje i
słuchaliśmy z szacunkiem wypowiedzi innych. Aż na koniec podziękowałem swoim
współpasażerom za tak sensownie spędzony czas. Obyliśmy się bez smartfonów
mimo, że każdy z nas zajrzał czasem do swojego podczas tej podróży. Trzeci pan
jechał do Zakopanego połazić po Tatrach a rozstaliśmy się na dworcu głównym w
Krakowie dziś wczesnym popołudniem.
Jak już o tych trudnych polsko-ukraińskich sprawach to: wcześniej, czekając
na przyjazd pociągu na dworcu w Rzeszowie przegadałem z pół godziny z młodym
Ukraińcem. Dziwił się chłopak początkowo, że bez problemu porozumiewał się za
mną po rosyjsku(cóż, to chyba cecha mego pokolenia). Jechał do pracy w sklepie, do Poznania i
choć pełen nadziei, zadał mi pytanie, które wskazywało, że miał też obawy.
Pytał wprost czy Polacy lubią Ukraińców. Byłem w kłopocie, bo przecież nie ma
na to jednoznacznej odpowiedzi. Historia obu narodów jest skomplikowana a jej
interpretacja często manipulowana. Wyraziłem tylko taki pogląd, że jeśli młodzi
ludzie wyjeżdżają ze swej ojczyzny, bo nie widzą dla siebie perspektyw to jest
bardzo złe dla ich ojczyzn a także dla nich samych. Pociąg opóźniony parę minut
w końcu nadjechał i rozstaliśmy się, bo każdy z nas miał miejsce w innym odległym
wagonie. Ciekawe jak powiedzie się temu młodzieńcowi w naszym kraju. Wyglądał
na poczciwego i niezmanierowanego dzieciaka. Pewnie się tego nie dowiem, a może…..
kiedyś, znów na jakimś dworcu…..
PS: Pory już nieźle podrosły a selery wzeszły. Chyba czas już na paprykę i pomidorki.
a tyle razy pisałam o tym remoncie, że rozkopane do środka ziemi i widać piekło ;)
OdpowiedzUsuńza dużo wiadomości zewsząd by wszystko przyswajać. Gapowe trzeba płacić.
OdpowiedzUsuńAle za to precli pojadłem i do domu przywiozłem...
Piekła nie zauważyłem ale życie mieszkańców nie jest przez to lżejsze.