Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 31 marca 2019

Wiosnę już widać

   Po chorobach(pozostała tylko jakaś suchość w gardle i czasem chrypka) i podróżach nadszedł czas by wziąć się za robotę na działce. Ostatnie dwie soboty spędziłem na pracach porządkowych w ogrodzie. Po ogarnięciu spraw teściowej i szwagierki(zakupy w markecie i optyk) wziąłem się za pracę. Na pierwszy ogień poszły uschłe śliwy. Przypuszczam, że to woda zalegająca  po zimie jak i letnich deszczowych okresach przyczyniła się do obumarcia wszystkich czterech. Z pierwszą uleną nie było problemu. Spróchniały pień łatwo padł pod moim naporem. Pozostałe trzy to już inna bajka. Poobcinałem konary, zebrałem gałęzie i pozostały tylko dwumetrowe pnie. Piły ręczne i siekiery nie za bardzo radziły sobie z tematem. Kombinowałem na różne sposoby i chwilowo spasowałem. Piły się zakleszczały zaś siekiery dzwoniły jakbym w kamień uderzał. Głową muru nie przebijesz. Mógłbym wziąć pewnie piłę łańcuchową by dokończyć dzieła ale obłożę je wokół wyrywanymi chwastami i natura sama sprawę załatwi za parę lat(przecież mi się nie pali) wszystko spróchnieje i pójdzie łatwo, jak z tą pierwszą.
   Posadzony jesienią czosnek powschodził w stu procentach i aż mi ślina leciała, aby wyrwać jeden i schrupać zielony szczypiorek jako nowalijkę. Zadowoliłem się na razie tylko widokiem. Posprzątałem także resztki roślin, jakie pozostały na zeszłorocznych grządkach i założyłem nową, pod ziemniaki: na kartonach, słomie i zgrabionych starych liściach. Na wybiegu u kur(niosą się teraz świetnie, jak to na wiosnę) ostały się jeszcze dwa krzaki czarnych porzeczek, które obdziobywane systematyczne nie doczekały nigdy owoców. Wykopałem i przesadziłem w nowe miejsce uzyskując po podziale sześć nowych krzaczków. Od teraz mam ich już razem 15 i poczułem się jak wielki plantator. Będzie dużo zdrowego dżemu i soków. Wyciąłem także zeszłoroczne maliny i widać było także i tam wiosnę w postaci wystających jeszcze nieśmiało z ziemi nowych pędów. Na posadzonych parę lat temu modrzewiach o pniach zniekształconych po regularnych wizytach saren widać(pierwszy raz) zalążki szyszek.
   W domu także się już zaczęło(piekiełko). Parapet(niestety tylko jeden z uwagi na różnice poglądów żony w tym temacie) zastawiony siewkami porów, selerów i chilli. Czas najwyższy posiać pomidory – pewnie tak jak w zeszłym roku posłużą jako ochrona przed bielinkiem dla roślin kapustnych(korzystam z sąsiedztwa warzyw zamiast chemii). Teściowa ugotowała pyszną zupę na bazie fasoli Jaś i zasugerowała, aby i w tym roku ją posiać, ale w większej ilości. I tak oto kolejna pozycja w warzywniku sama się zaplanowała.
   Chciałbym każdą sobotę w tym roku poświęcić działce i uzyskać z niej jak najwięcej własnej dobrej żywności. Czy to się uda? Zobaczymy, co czas przyniesie.
   Jak zwykle po drodze na działkę zajeżdżam do córki by choć chwilę spędzić z wnusią. Wspaniały jest czas, gdy przyglądam się i podziwiam rozwój i postępy tego dziecka. Coraz więcej mówi i rozumie i każdy tydzień przynosi coś nowego. Żona ostatnio z powodu problemów zdrowotnych z barkiem jest na dłuższym zwolnieniu, więc ma z małą częstsze kontakty. Pewnie w jakimś stopniu to również przyczynia się do tego.

   Za miesiąc będzie już po Wielkanocy, potem długi weekend, czerwiec, lato... Ależ ten czas leci….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz