Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

piątek, 17 października 2025

2) Nie potrafię wyłączyć myślenia: TRUCIZNA

 

    Jako drugi temat wybrałem TRUCIZNĘ. Chyba trochę pod wpływem informacji, które ostatnio jakoś docierają do mnie intensywniej niż zazwyczaj powodując kolejne przemyślenia. Każdy z nas doskonale wie, że jesteśmy właściwie skazani na kontakty z substancjami chemicznymi zapewne nawet już w łonie matki. Wpadł mi w oczy wywiad z lekarzem ginekologiem, który w kontekście bezpłodności nawiązał do problemu zanieczyszczenia żywości przeróżnymi substancjami chemicznymi i ich wpływie na nią. Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie. Problem bezpłodności dotyka prawdopodobnie w podobnym procencie kobiet i mężczyzn. Oczywiście historycznie obwiniane brakiem dzieci bywały najczęściej panie. Okazuje się, że podczas badania nasienia mężczyzn zdarza się, że na sto tylko cztery plemniki są żywe i zdolne do spełnienia swojej funkcji ale nikt nie wie jaką wartość genetyczną z sobą niosą. Wiadomo w przyrodzie rządzi prawo silniejszego ale w takiej sytuacji może oczywiście wygrać ten słabszy i wtedy  wiadomo co może być dalej. Winą za taki stan rzeczy obarcza się właśnie trucizny jakie przyjmujemy niemal codziennie w naszym pożywieniu. W 1972 roku było na świecie zarejestrowanych 172 substancji chemicznych dodawanych do żywności teraz jest ich ponad 10000!!!!! Wątpię aby ktokolwiek to ogarniał albo się na tym dobrze znał. Oczywiście obecnie na topie są różne tam „zielone łady” czy ograniczenia emisji zanieczyszczeń z kominów czy przemysłu ale głównie w Europie bo reszta świata ma się dobrze i nie zamierza przestać truć. Europejczycy za cenę czystości swojego kontynentu kupują i sprowadzają bez opamiętania mnóstwo rzeczy z tamtych nie mających nic wspólnego z „zielonymi” ideałami regionów świata. Ostatnio sam doświadczyłem kontaktu z zagłówkiem pod poduszką, który wydzielał jakiś toksyczny smród, który podrażnił mi nos i gardło(wylądował w śmietniku)(na szczęście wywaliłem to chemiczne gówno przed zaśnięciem). Pewnie jakaś sieć zarobiła na tym „produkcie” swoją ogromną marżę i miała w d… zdrowie użytkowników bo pewnie takiego wyrobu nikt nawet przed dopuszczeniem do sprzedaży nie zbadał.

   Wszystko zaczyna się od tego czym potraktujemy nasze organizmy czyli żywności. Oczywiście pomijam tę wysoko przetworzoną bo każdy już wie co to za świństwo. Ostatnio głośno jest o rolnikach, którzy nawet nie zbierają swoich plonów bo się nie opłaca. Wkurza mnie to bo to i marnotrawstwo i głupota. Do tego, że ktoś tam gdzieś w Polsce sobie czegoś tam nasiał a teraz nie ma zamiaru zbierać dopłacasz również i Ty drogi czytelniku i ja bo przecież dopłaty dla rolników nie biorą się z księżyca tylko z naszych kieszeni. Irytuje mnie to, bo historycznie różne już formy przybierało rolnictwo i zawsze było coś do poprawienia lub ulepszenia. Teraz wolność wyboru i nadprodukcja doprowadziły do marnotrawstwa żywności na niewyobrażalną skalę gdy w tym samym czasie miliony, między innymi głodnych, ludzi napierają na nasz „zielony” kontynent. Powiem tak: gdy prowadziłem swoją działalność gospodarczą to nikt nie się przejmował jak będę się finansował czy ile procent będzie kosztował mnie kredyt na zakup urządzeń(były to czasy Balcerowicza i moje odsetki wynosiły na początku 48%!!! – wariactwo? Nie takie były czasy). Ziemia jest środkiem produkcji, którą ktoś kupił, odziedziczył, przejął czy może nawet ukradł z PGR-u więc jeśli osoby nie umiejące nią zarządzać i gospodarować sobie nie radzą bo marnują jej zasoby to nie życzę sobie by z mojej kieszeni podatnika państwo finansowało taki proceder. Mnie jak działalność gospodarcza się nie opłacała to znalazłem sobie pracę i nikt do tego nic nie dopłacił.

   Dygresja trochę przydługa ale już wracam do jedzenia. Gdzie szukać tego zdrowego bo już po zbiorach z pola mamy właściwie chemię? Kiedyś(jakieś 40 lat temu) babcia mojej żony pieliła ręcznie ziemniaki przynosząc w starym fartuchu tobołek z wyrwaną komosą, którą później siekała dla świń. Nikt nie pryskał ziemniaków a stonkę dzieci zbierały ręcznie do butelek by potem unicestwić szkodnika zbiorowo. Teraz na zarazę, stonkę i zielsko wyłącznie chemia. Zboże to samo. Owoce i warzywa to samo. Ropa naftowa i chemia! Bo nowocześnie i bez bólu w plecach. Kiedyś w zacofanych czasach mojej młodości co światlejsze nauczycielki robiły dzieciom z miasta wyjazdy na wieś by dowiedziały się skąd się bierze żywność. Teraz krowa jest abstrakcją a kilkulatek wie, że mleko jest substancją z kartonu, którą uzyskuje się w sklepie za pieniądze.

    Ilość wypowiedzi i opracowań na temat zdrowego żywienia czyli elementu zdrowego życia jest już ogromna. Żywność musi być relatywnie tania(w sklepach spożywczych jakoś tego nie widać) i łatwo dostępna bo to podstawa istnienia każdej władzy. Przerabialiśmy to już w PRL-u czym skończyły się podwyżki cen żywności więc władza pomna tamtych doświadczeń nie jest zainteresowana dobrą lecz tanią żywnością. W sumie zarobią na tym także lekarze, farmaceuci a szpitale będą miały zapewnioną frekwencję. Niektórzy pewnie nawet nie przeżyją rozmaitości tych chemicznych dodatków, nadmiaru białek, węglowodanów, tłuszczów i cukrów wywołujących permanentne stany zapalne w organizmie. Zaklęty krąg? Jak z niego wyjść? Każdy chyba musi poradzić sobie na własną rękę bo w decyzje zbiorowości jakoś mi się nie chce wierzyć. Kupować u ekologicznych? Zignorować wielkie korporacje i sieci handlowe? Przecież oni się już nigdy nie poddadzą bo zyski dla akcjonariuszy i zarządów być muszą… System? Matrix?

   To nie był jesienny pesymizm. Jesień jest piękna a mogłaby przecież jeszcze być żywnościowo zdrowa i bogata..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz