Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 11 września 2016

„Wykopałem”



   Cudzysłów być musi w tytule, bo nie użyłem żadnego narzędzia prócz rękawic i taczki. Ale nimi przecież kopać się nie da. Wybrałem z ziemi własnymi rękami to, co urosło z posadzonych 12 kilogramów w kwietniu na przygotowanej z kilku warstw ściółek grządce. Trzy duże taczki plonu dziś(a przecież już od kilku tygodni nie kupuję ich w sklepach). I trzy niewielkie koszyki drobnych – dla kur(nie pojedzą w tym roku kartofelków za mocno – mało drobnych). Dużych, „plackowych” było sporo. W ogóle było ich kilka razy więcej jak w zeszłym roku, gdy było za sucho. Woda z nieba zrobiła swoje. Niby to takie proste.
Dygresja: W Indiach z roku na rok wzrasta produkcja żywności. Podlewają pola uprawne wodą ze studni. Jest tych studni już 23 miliony. Wydobywają już tę wodę z głębokości 4 kilometrów. Można sięgnąć jeszcze głębiej? W Europie i w naszym kraju też niestety robi się to samo. W imię dobrobytu społeczeństwa czy z chęci utrzymania się przy władzy?
   Ucieszyliśmy się tą obfitością z teściową jak dzieci. A ja poczułem się jakbym był strasznie bogaty a to tylko ziemniaki. Udały się! Odpowiednia ilość opadów i dobre podłoże dla roślin czyni takie cuda. Jak niewiele potrzeba do szczęścia!
   Po obfitym obiedzie, jak to u teściowej, spakowałem do bagażnika oprócz ziemniaków jeszcze trochę marchwi, cukinii(niezawodna!), jarmużu (dla koleżanki z pracy), jabłek koszteli i mokre od potu działkowe ubranie(upały jak nie u nas o tej porze roku). Po drodze do domu zajechałem do córki i zięcia pozostawiając u nich większość z dzisiejszego zbioru(mają lepsze warunki do przechowywania jak my w bloku). Oprócz wylanego potu, podczas zbierania w samo południe, rozbolał mnie też kręgosłup i kończyłem na kolanach. Ciekawe jak się jutro zwlokę z łóżka? Miejski kręgosłup nieprzywykły do takiej roboty. A może latka wychodzą bokiem, a może i jedno i drugie.
   Piszę i podjadam winogrona. To pierwsze tak obfite owocowanie od posadzenia. Pewnie mogłyby jeszcze powisieć parę dni na krzewie, bo lekko kwaskowe są jeszcze. Może byłoby z nich dobre wino? Trochę za mało ich jest do tego celu. Właściwie powinna być fotka kartofelków na koniec, ale zaprezentuję jednak winogrona – są takie bardziej..... ekskluzywne.




No to może jeszcze balkonową chilli - zebrana suszy się już w eleganckim wianuszku w oknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz