Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Posadziłem …



… pierwsze ziemniaki. I czosnek! Jak zwykle na wariackich papierach wszystko się to odbyło. Pojechaliśmy z samego rana(rano to bardzo pojemne słowo) … i już po jedenastej byliśmy na wsi. A po drodze był jeszcze market, bo kupowaliśmy składniki do ciast, jakie szwagierka wypieka na święta. Przywitałem się teściową i szwagierką i po paru kurtuazyjnych zdaniach byłem już przebrany w działkowe ubranie. Wiem, niedziela palmowa a ja latam z taczką jak wariat po działce. Pewnie niejednego to może urazić, ale jak zaległości w działaniach tak olbrzymie a wiosna uderza do głowy to ja nie potrafię inaczej. Pogoda do tego sprzyjała, pochmurno i nie za ciepło było, więc coś tam zrobiłem.
   Ziemniaki dwóch odmian, zakupione w markecie w ilości 4 kilogramów posadziłem na miejscu gdzie jeszcze nigdy nie rosły. Z trzech główek czosnku wyszło czterdzieści ząbków, które powtykałem w spulchnioną i odchwaszczoną ziemię. Biegając pomiędzy drzewkami i zagonami odkryłem, że w miejscach gdzie w zeszłym roku był czosnek wystają z ziemi młode roślinki - pewnie niedokładnie zebrałem plony i jakieś pojedyncze ząbki zostały. Fajnie to wygląda i może coś z tego będzie a naliczyłem ich jakieś kilkadziesiąt sztuk.
   „Podniosłem” dwa zeszłoroczne zagony dokładając kompostu i zleżałej słomy uzupełniając wszystko zagrabionymi z łąki resztkami suchych traw. Na jednym rosły ziemniaki a drugi dopiero powstawał. Na tym po ziemniakach będą dynie a na tym nowym posadzę ziemniaki. Powycinałem leszczynowe odrosty a uzyskane w ten sposób tyczki będą podporami dla pnącej fasoli. Muszę po świętach zaplanować jeszcze miejsce dla warzyw korzeniowych i ogórków.
   Na drzewach widać już pąki kwiatowe. Trudno po ich ilości ocenić potencjalny urodzaj, ale chyba jest trochę mniej jak rok temu. Na działce sąsiada, widać młodzi przejęli stery. Powycinali pond pięćdziesięcioletnie jabłonie. Mnie się to nie spodobało, ale taka już jest ta wolność właściciela. Trudno powiedzieć, co planują, ale może fabryki żadnej tam nie zbudują. Poleciałem też do lasu i tu też widać efekty spalinowych pił. Całe połacie sosnowych młodników, co to w sezonie są ostojami maślaków wycięte w pień. Szkoda, bo ziemia tam piaszczysta i pod uprawy rolnicze raczej mało przydatna. Pewnie sosenki pójdą z dymem przez kominy właścicieli.
   Weterynarze cofnęli już zakaz wypuszczanie drobiu, choć nadal nie mogą mieć do nich dostępu ptaki dziko żyjące. Przesadnie chronimy chyba przemysłowe fermy. Lobby producentów „zdrowej żywności” z drobiowego mięska naciska na rządy i swoje osiąga. Kury po zimie wyglądają słabo, bo normalnie nawet w lutym w cieplejsze dni widywałyby słońce. Teraz, gdy mają dostęp do młodej zielonki pewnie szybko odżyją, ale jaj nie jest za wiele. Może jak zniosą zakaz handlu to dokupimy młodych i będzie lepiej.
   Zapakowaliśmy trochę jaj na święta i dwuletnie(AD2015 - tak, tak to nie pomyłka) kiszone ogórki. W ciemniej chłodnej piwnicy przestały do dziś. Są nadal smaczne i jędrne a ponieważ bańka pięciolitrowa to dla nas zbyt dużo podzieliliśmy się z córką zjeżdżając do niej po drodze do domu.
   Ciekawe jak jutro wstanę z łóżka po tych gimnastykach?
A może nie będzie tak źle….
PS: Rozsady pomidorków koktajlowych i chilli na oknach mają się dobrze choć te pierwsze trochę "wybiegnięte". Chyba trochę przesadziłem z wczesnością terminu siewu.

1 komentarz: