Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

sobota, 28 marca 2020

Próbujemy dalej żyć(!?)


   Praca zdalna była fajna może przez pierwsze trzy dni home office. Teraz zaczyna się już męka i właściwie zaraz po rozpoczęciu pracy odliczam godziny do wylogowania się z systemu(zakończenia pracy). Próbowałem nawet początkowo, podświadomie robiąc bezpłatne ”nadgodziny”, odcinać się od złych(coraz gorszych) wieści z kraju i świata uciekając w pracę. Ale skończyło się to tylko zapaleniem spojówek od wielogodzinnego gapienia się w ekran komputera. Przerobiłem w tę i na zad wszystkie możliwe raporty i zestawienia ale jeśli w firmie nie działa dział, w którym pracuję i nie dzieją się rzeczy bieżące to powoli zaczyna brakować materiałów do obróbki. W dodatku zaczyna się wymyślanie jakiś niezrozumiałych zadań a ostatnio dotarł do mnie mail o programie oszczędnościowym w firmie(ciekawe czy będą zwalniać czy obetną płace?). Ogólnie niewiele w tym wszystkim optymizmu. Po ostatnich obostrzeniach w walce z wirusem nawet przemieszczanie się, poza niezbędnymi czynnościami życiowymi, stało się mocno ograniczone. Przez to nie mam szans na wyjazd na wieś, który zapewne dałby jakieś odreagowanie i ukojenie dla nadszarpniętej psychiki. Cóż dla dobra ogólnego i własnego trzeba się podporządkować. Nie jest to łatwe zwłaszcza jak patrzy się na osoby nie stosujące się do tych zaleceń, tworzące w podmiejskich lasach i parkach spore zbiegowiska. Miejmy nadzieję, że nie zapłacą za swą lekkomyślność zakażeniem a tym bardziej… nie rozniosą tego dalej.
   Boję się o żonę, która wychodzi codziennie do pracy, w której ma kontakt z wieloma osobami i robi niezbędne zakupy(dziwnie mi z tym chociaż tak ustaliliśmy). Początkowo bawiły mnie nawet jej nadzwyczajne środki higieny lecz w obliczu wzrostu zakażeń już mniej mnie to śmieszy. Daleko mi pewnie jeszcze do stanu jakiejś depresji czy skrajnie złego nastroju ale z każdym dniem jest na pewno trudniej….
   Ilość zakażonych osób rośnie według oficjalnych statystyk ale myślę, że rzeczywiste liczby są większe(pewnie już i rachowanie nie nadąża). Duże miasto to duże skupisko ludzi, które sprzyja niestety łatwości rozprzestrzeniania się takich chorób. Coraz trudniej jest tylko patrzeć i czekać. Ale chyba to najlepsze co można teraz zrobić by nie przeszkadzać w tej walce…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz