...a na emeryturze miało być takie słodkie nic nie robienie.
Wciąż coś się dzieje - jak to w życiu - a może to właśnie na tym polega. Nie ma tygodnia a może nawet dnia żeby coś się nie zdarzyło takiego, że trzeba się zaangażować. Jak nie rodzinne spotkania związane z jakimś wydarzeniem(ostatnio chrzest najmłodszej wnuczki) to jakiś wyjazd lub udział lub zwyczajnie pomoc najbliższym w ich sprawach codziennego życia. Rzeczywiście wnuczki są tu zwykle na pierwszym planie. Jeśli nie prośba córek o jakieś działanie to sam chętnie udzielam się w codziennych spacerach najmłodszej z dumą pchając wózek. Na razie mamy blisko(można dojść pieszo) ale jak się przeprowadzą to bez podróży samochodem lub pociągiem nie da rady, więc korzystam. Dużo radości sprawiają mi te nasze wnuczki choć każda jest inna i ze względu na wiek również na innym etapie rozwoju. Jest radość. Dziadkowanie jest fajne mimo że czasem miłość do nich nie koniecznie jest odwzajemniona. Ale taka dziecięca natura. Obserwuję je i już widzę, że mają swoje małe sprawy, rozterki czy bunty przeciw czemuś. Oczywiście te ostatnie staramy się jak najszybciej rozwiązywać z różnym oczywiście skutkiem. Bywa, że z przyjemnością wracamy do domu po kilkudniowych pobytach. Różnica wieku to również różnica temperamentu i ilość potencjalnej energii, która czasem uruchamia się w najmniej oczekiwanych momentach. Z tą naszą pozostałą energią ciężko pociechom dorównać.
Czekam na sygnał ze szpitala bo jestem w kolejce oczekujących na leczenie biologiczne. Podczas mojego pobytu w szpitalu spotykałem się z osobami, które taką terapię miały zastosowaną i mówili o jej nadzwyczajnych efektach. Mam nadzieję, że i mnie się uda poprawić zdrowie na tyle żeby rozstać się z lekami przeciwbólowymi. Na razie swój stan oceniam jako stabilny ale niestety bez możliwości jakiegoś intensywniejszego zaangażowania się w prace fizyczne. Staram się oczywiście jakoś utrzymywać kondycję i zakres ruchomości stawów.
Z tą wyczekiwaną terapią wiążę oczywiście jakieś nadzieje choćby na to żeby wrócić na działkę i trochę popracować i może nadgonić kilkuletnie zaległości. Jak to wyjdzie okaże się. Chciałbym uprawiać choć trochę warzyw żeby było się czym dzielić z najbliższymi no i zadbać o ogród, drzewka i krzewy. Na cud nie liczę ale może...
Dziś usiadłem trochę do komputera by napisać te parę słów. Przy okazji opracowałem pewien raport z mojej branży z umiarkowaną satysfakcją stwierdzając, że ludzie "hazardują" się coraz więcej... Mają pieniądze? Czy brak im raczej nadziei na możliwość poprawy swojego losu normalnymi sposobami?
Ciężko jest nie wracać myślami do zawodowej przeszłości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz