Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 28 stycznia 2018

Jedna tysięczna = 100 gram/dzień



   Za dużo ważyć to nic takiego – chyba większość ludzi już teraz tak ma. Przynajmniej w tzw. cywilizowanym świecie, którego głównym celem i kołem zamachowym jest konsumpcja. Również żywności. Wraz z przeżytymi latami i zdobywanym doświadczeniem i wiedzą dochodzę do wniosku, że taki powszechny sposób myślenia i postępowania jest bardzo zły, wręcz niehumanitarny. Coraz większe oczekiwania materialne, coraz większe koszty i ilość czasu potrzebne by na to wszystko zarobić. Coraz mniej wolnego czasu a jeśli już to zwykle głupio spędzonego. Jakieś durne trendy(obowiązek bywania gdzieś) albo namiastki rzeczy(gadżety) zamiast czegoś prawdziwego, co daje w życiu rzeczywiste szczęście.
   Odjeżdżam od tematu wagi. Ciała. A właściwie nadwagi. Nie ma większego sensu opisywanie zgubnego wpływu nadmiaru kilogramów na nasze serca, stawy, układ krążenia czy inne narządy wewnętrzne. Ilu ludzi tyle rozmaitych powodów takiego stanu rzeczy. Zmiana trybu życia, mniej ruchu i „męczących” zajęć. Świadome lub mniej świadome dążenie do wygody i komfortu. Łatwość pozyskiwania, o coraz gorszej jakości, za to o wyższej kaloryczności, "polepszonego" jedzenia. To chyba najczęstsze powody wszechobecnej nadwagi. Różni naukowcy i lekarze ostrzegają i alarmują, ale pożądanych zmian na lepsze nie za bardzo widać. Raczej przeciwnie, przybywa delikwentów, którzy mają ten problem.
   Niestety nie jestem tu odosobnionym przypadkiem. Próbowałem zdiagnozować sam siebie i doszedłem do wniosku, że właściwie to nawet chyba już mogę nad tym zapanować. Na karku pięćdziesiątka z dużym plusem, zmiana trybu życia i pracy na mocno siedzący i dieta zbytnio kaloryczna. Do tego różne bólowe dolegliwości stawów i mięśni dopełniają perspektywy samo spełniającej się autodestrukcji. Klasyczny przykład. Powiedziałem temu stanowcze: STOP! Chciałbym pocieszyć się jak najdłużej wnuczką i mieć siłę i energię do jak najdłuższej znajomości z nią – to moja MOTYWACJA!
   A jak myślę to osiągnąć? Podpowiedź w tytule. Przy trzycyfrowej wadze ciała w kilogramach, jedna tysięczna to sto gram. Dziennie to właściwie(nic) tylko pół szklanki wody, ale rezygnacji czy ograniczania płynów w moim planie to nie ma. MŻ(mniej żreć) a właściwie mniej treściwie – tak sobie kombinuję. Zmieniam strukturę zjadanych pokarmów w kierunku większej ilości warzyw i owoców(a tu jabłka teraz jak na złość najdroższe chyba w historii). Zupki warzywne(dużo wody) bez mięsnych wywarów. Z mięsa całkiem rezygnować nie zamierzam, bo i tak ostatnimi czasy jem go znacznie mniej jak kiedyś. Muszę raczej mocno ograniczyć słodycze i węglowodany oraz podjadanie i przekąszanie pomiędzy posiłkami. Zrobiłem sobie sprytną tabelkę i stworzyłem wykresik(na razie od nowego roku linia idzie w dół z korektami w soboty i niedziele - mecze w tv i komputer są pewnie temu winne). Grafika i inne obrazy lepiej czasem docierają jak gadanie.
   Oczywiście te 100 gram to nie koniecznie i nie codziennie, jak wyjdzie w dłuższym czasie 50 gram na dzień to też będę happy. Nie zamierzam się ścigać ani używać żadnego dopingu w postaci odżywek czy innych „wynalazków”. Mąż mojej koleżanki z pracy jest klasycznym przykładem używania tego rodzaju preparatów i mistrzem efektu jojo(10kg w dół, 10kg w górę w miesiąc i godzina dziennie w toalecie, ale nie pod prysznicem). Tak bym nie chciał.
   Dodatkowo motywuje mnie obecny stosunek do pacjentów tzw. służby zdrowia, która komercjalizuje się coraz bardziej, dbając głównie o swój interes, a pojęcie „dobro pacjenta" pojawia się już tylko w kampaniach wyborczych albo innych "gierkach". Jak nie zadbasz o siebie sam to nikt ci nie pomoże a na korzystanie z prywatnej formy leczenia stać mnie nie jest i raczej nie będzie.
   Rozgadałem się znowu. Będzie tego…

PS: To nie jest żadne postanowienie noworoczne, bo przecież ich nie robię - wyszło tak jakoś samo. Spróbować trzeba. Pożyjemy, zobaczymy.

1 komentarz:

  1. Trzymanie się jak najdalej od "służby" zdrowia to świetna motywacja. Polecam z autopsji nie jedzenie kolacji - zamiast niej zastosowałam od jakiegoś czasu kubek mleka ( swojego, koziego) lub wyciskany sok warzywno- owocowy. Energii przybyło mnóstwo, a kg mniej :)

    OdpowiedzUsuń