Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

czwartek, 19 października 2017

Prawie podróżnik



   Może ten blog powinien być o podróżach? W związku z wdrażaniem w firmie pewnego udoskonalenia pracy podróżuję w tym roku sporo po kraju. W tym tygodniu byłem w Toruniu i Gorzowie. Dużo przejechanych koleją kilometrów. Nie chciałem brać służbowego auta, bo tysiąc dwieście km w dwa dni to już dla mnie za duże wyzwanie. Z pociągu więcej można zobaczyć – a warto było. W Toruniu byłem wszystkiego cztery godziny z tego półtorej zajęło mi wyłożenie tematu. Ludzie bardziej pojętni albo ja już po nastym wystąpieniu udoskonaliłem metodykę przekazywania rzeczy. O trzynastej z minutami siedziałem już w pociągu do Gorzowa. Ale nie z bezpośrednim połączeniem, jak bym chciał tylko z przesiadkami. Po drodze przesiadki w Poznaniu i Krzyżu no i przejeżdżałem jeszcze przez inne mniejsze miejscowości zwykle po raz pierwszy w życiu. Tę trasę pokonywałem kolejami regionalnymi(przypatrywałem się pracy kierowników pociągów – odpowiedzialna i niełatwa). Dało mi to podróżowanie sporo obserwacji i mnóstwo wspaniałych lub refleksyjnych widoków naszego kraju.
   Zacznę od tych mniej fajnych wrażeń dla mnie z powodu poglądów, jakie mam na temat tzw. „rolniczego” wykorzystywania ziemi. Nie widziałem dotychczas tak wielkich obszarów monokultur(mazowieckie rolnictwo raczej rozdrobnione). Kilometry kwadratowe kukurydzy, pożółkłej(„dojrzewającej” w sposób przyspieszany poprzez chemiczne opryski), której przecież ludzie raczej niewiele zjedzą w formie mąki czy pieczywa. Te miliony ton zastaną przepuszczone przez przewody pokarmowe zwierząt hodowlanych a poprzez pozyskane z nich mięso, w stężonej formie przyjmiemy całą tę chemiczną i mineralną zawartość do naszych organizmów. Niewiele widziałem za to swobodnie pasącego się bydła a drób widywałem tylko w przydomowych małych stadkach. Cała reszta tych zwierząt a właściwie ogromna większość w imię wydajności i przyrostów dziennych zamknięta jest w budynkach nie ma prawa ujrzeć słońca i mego oka. To te, których nie widziałem spełniają unijne normy, hacapy i inne ISO i mają nam służyć w zaspokajaniu głodu. Nie wiem, dlaczego ale nie umiałem jakoś znaleźć pozytywnych wniosków z tego spostrzeżenia. Tę bardzo intensywną uprawę i hodowlę(wielkie i długie budynki) widać było szczególnie w Wielkopolsce.
   Bardziej na północ, w trakcie drogi z Torunia, mijałem jeszcze dużo obszarów leśnych i te widoki tchnęły we mnie otuchę i jakąś nadzieję na przyszłość. Spore kompleksy lasów, z niezbyt starym drzewostanem(wiadomo „gospodarka”), urozmaicone gatunkowo w zależności od terenu, w którym przyszło im wegetować. Na skraju tychże widywałem również mniejsze i większe stadka saren, bażanty i kuropatwy. W samym zaś Gorzowie idąc wieczorem do hotelu usłyszałem odgłosy stada dzikich gęsi przelatujących w górze, zakłócone niestety rykiem silników ścigających się na motocyklach i autach, jedną z głównych ulic miasta, pięciu idiotów (a już myślałem, że policja już wszędzie to „zjawisko” załatwiła, ale jak widać ten zachód jest jeszcze trochę dziki).
   Dwa razy było mi również dane podczas tych podróży jechać fragmentami wzdłuż doliny rzeki Noteć i dało mi to mnóstwo wspaniałych doznań. W wielu miejscach rzeka ta jest po jednej ze stron dzika i nie uregulowana a rozlewając się na dużych obszarach tworzy doskonałe środowisko dla wszelkiego rodzaju dzikiego ptactwa wodnego i zwierząt. Każdemu taką podróż polecam. To jest jeszcze naprawdę kawałek dzikiej polskiej przyrody. Wiem, wiem, mieszkańcy tych stron mają pewnie inne zdanie bo dla nich te cudowne krajobrazy to tylko życiowa uciążliwość.
   Ostatni etap podróży w Poznania zafundowałem sobie(w końcu firma płaci) pociągiem pendolino. Jechał momentami ponad sto sześćdziesiąt na godzinę. Tu znów za oknem pejzaże rolniczych monokultur. Podłączyłem sobie internet z telefonu do tabletu(większy ekran), bo to pociągowe wifi jeszcze słabe. Włączyłem gps-a i patrzyłem jak strzałka na ekranie tabletu zmieniającej się mojej pozycji żwawo przesuwała się przy tej prędkości nie nadążając z przerobieniem pobieranych danych. Ot technika i prędkość! Po powrocie do domu nie miałem nawet ochoty nic jeść tak byłem znużony. Jest jednak coś usypiającego w jeździe koleją.
Jeszcze tylko trzy podróże i już zakończę cykl szkoleń. Czy te pozostałe będą równie ciekawe?

2 komentarze: