Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

niedziela, 29 października 2017

Urlop



   Dobra to pora na wypoczynek? Zmiana czasu na zimowy, na dworze leje i lać będzie, dni krótkie i prawie depresja. Miało być wolne cięgiem od najbliższego poniedziałku, ale w pracy wypadło być w ten właśnie dzień, więc się trochę odroczyło. Koleżeństwo przyjęło mój urlopowy pomysł z wyrazami politowania na twarzach przy wtórze porozumiewawczych spojrzeń. Ale to wolny kraj i mogą sobie myśleć, co zechcą. Mam zamiar spędzić część z tych dziewięciu dni na działce szykując się już teraz do wiosny.
   Zaduma i wspomnienia, z powodu zbliżającego się święta zmarłych, wciskają się teraz do głowy bardziej niż zwykle. U mnie pewnie jeszcze mocniej, wszak nie upłynął jeszcze nawet rok od śmierci mamy. Przybywa wciąż grobów do opieki i zmarłych do wspominania. Mniej jest za to chętnych do porządkowania i dbania o miejsca wiecznego spoczynku bliskich, którzy od nas odeszli. Młodzi ludzie nie mogą jeszcze czuć tego, że kres nadejdzie – to jeszcze dla nich abstrakcja. Poza tym pradziadowie, których znają tylko z pożółkłych fotografii i coraz bardziej rozmytych ustnych przekazów są dla nich raczej wirtualni niż rzeczywiści. Moje dzieciństwo i młodość były wypełnione częstszymi niż przeciętnie wizytami na cmentarzu. A to za sprawą traumatycznych przeżyć mojej matki, która straciła swego ojca jeszcze przed wojną, będąc nastolatką i żyła z tymi trudnymi wspomnieniami w głowie aż do śmierci. Mam nadzieję, że tak jak bardzo marzyła, spotkała już swego tatusia i pozostałych bliskich jej zmarłych i że są teraz razem szczęśliwi.
   Starczy już tego nostalgicznego klimatu. Za oknem na razie leje i końca póki, co nie widać. Dosuszyłem już w domowym, kaloryferowym klimacie nasiona bobu, fasoli i słonecznika. Dosychają też pestki z tegorocznych dyń: hokkaido(red kuri), olbrzymiej i jeszcze jednej, której nazwy nie znam. Na balkonie jeszcze kilka innych czeka w kolejce na przerobienie na dyniową. Mam w tym dwie sztuki piżmowej, na którą chcę „postawić" w przyszłym roku. Inne oczywiście też będę siał, bo są także bardzo smaczne. Korzystam z tej ponurej aury za oknem i porządkuję torebki z nasionami, których nie wykorzystałem w tym roku a ich termin przydatności jeszcze do wiosny nie minie. Sporo tego jest i chyba będę się dzielił ze znajomymi lub rozdawał „rozsiewając" w ten sposób dobre geny tradycyjnych odmian.
   Jak mi się jakiś bezdeszczowy dzień zdarzy to postaram się dokończyć na działce nowe i "dobudować” wcześniejsze permakulturowe zagony pod przyszłoroczną działalność ogrodniczą.
(to koniec pisanej rankiem części tego wpisu – mimo przestawienia czasu mój zegar biologiczny zadziałał jeszcze dziś według poprzedniej, letniej wersji i wstałem "wcześniej" choć później)

   (ciąg dalszy dopisany wieczorem) 
   Pojechaliśmy, mimo pogody pod przysłowiowym psem na groby zmarłych ze strony żony. Wiało i lało po drodze na cmentarze, ale opady były, na szczęście z przerwami, więc udało się jakoś ogarnąć groby. Oczywiście byliśmy też na działce, na której z roślin uprawnych żyły jeszcze: dynie piżmowe, fasola Jaś i czerwone buraki. Tych pierwszych naliczyłem 9 sztuk i jak pojadę po pierwszym listopada to je zbiorę – są już prawie dojrzałe a przymrozków jak na razie jeszcze nie było i nie zapowiadają. Może to zasługa dużej ilości wody jak spadła w ostatnich tygodniach na ziemię. Jej nadmiar jest aż nadto widoczny na uprawianej przeze mnie łączce. Zebrałem jeszcze te kilka buraków ku uciesze żony, która zrobi z nich czerwony lub ukraiński barszcz.
   Po drodze powrotnej do domu szczęściem uniknęliśmy udziału w wypadku drogowym i byliśmy tylko jego świadkami. „Akcja znicz” i inne nie działają na wyobraźnię niektórych(niestety) a droga hamowania na mokrym dłuższa przecież jest. Wystarczy jechać wolniej i robić większe odstępy pomiędzy pojazdami by dać sobie i innym szansę.  Niby proste ale dla pewnej grupy kierujących niemożliwe do pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz