Witam!

To jest o moich osobistych rozważaniach, obserwacjach, doświadczeniach, myślach: o sprawach bieżących i bardziej uniwersalnych, ponadczasowych. Z niewielką ilością zdjęć i obrazów, raczej słowa. To co tu napiszę będzie pewnie jakąś wypadkową doznań mego dotychczasowego życia.

piątek, 31 stycznia 2014

Chciwość i strach



   Mają najbardziej motywujący wpływ na działania człowieka. Przenikają się, zastępują, rzadziej współistnieją.
   Bo czyż obawa o jutro nie jest motywująca? Czy strach o najbliższych nie wyzwala w ludziach pokładów nadzwyczajnego wysiłku? Czy lęk przed głodem lub chorobą nie sprawia, że godzimy się na upokorzenia i pracę poniżej wszelkich norm międzyludzkich czy stawek wynagrodzeń?
   Co dzieje się, gdy uda się przezwyciężyć już wszelkie obawy, lęki i zagrożenia? Jesteśmy zdrowi, stabilni ekonomicznie, nic nie spędza snu z powiek i bez obaw możemy patrzeć choćby w najbliższą przyszłość.
   Pojawia się szybko i w zastępstwie chciwość. Bo jak już jest OK to trzeba się zabezpieczyć przed tym, co straszyło nas wcześniej, czasem jeszcze całkiem niedawno. Wszak pamięć ludzka nader krótka jest. I wtedy tworzymy sobie nadmiary, zapasy i nadwyżki. Uważamy, że mamy do tego prawo, bo przecież przeżyliśmy złe okresy strachu, niedoborów i braków. Po co? Na wszelki wypadek: mnożymy, zbieramy, dodajemy, napełniamy i akumulujemy. Ponad wszelkie normy i uzasadnione potrzeby. Na dziesięć żyć? Dwadzieścia? Ale przecież mamy tylko jedno! A ponieważ bilans musi wyjść na zero, to jeśli jeden nazbiera na dziesięć dostatnich żyć, to dziesięciu innych musi przeżyć swoje życia w niedostatku lub marnie.
    Myślę, że na świecie było by trochę lepiej gdyby udało się ograniczyć działanie tych dwóch czynników. Wszyscy to wiedzą, ale mimo to ani etykom ani kaznodziejom jakiejkolwiek religii wciąż się nie udaje przekonać słuchających, że to niewłaściwe. Szkoda, bo mam wrażenie, że i chciwości i strachu przybywa w ludziach. A może komuś kto kreuje opinie czy nastroje, jest na rękę byśmy się bali i byli chciwi?

3 komentarze:

  1. Witam. Wpis bardzo ciekawy , zmusił mnie do myślenia i podzielenia się swoimi rozważaniami. Pisze Pan strach o najbliższych- zgadzam się w zupełności, ale może też być strach przed najbliższymi. Od stracha o najbliższych można się czasami uwolnić, od stracha przed najbliższymi uwolnić się nie da, bo to są więzy krwi.No, może troszkę się zapomina, kiedy jest się w domu i ma się przy sobie kochającego partnera życiowego. Jak się ma trochę labilny umysł to chwilami jest to możliwe, a potem w nocy wraca jak bumerang.
    Czytam często Pana rozważania , ale nie zawsze mam czas je komentować. Blog kulinarny to duże wyzwanie. Wstawiam przepisy każdego dnia bez względu czy jestem wesoła, czy mam doła. Pan pisze wtedy kiedy ma czas i potrzebę dzielenia się swoimi przemyśleniami. Dziękuję, że kiedyś Pan do mnie zajrzał, bo nie wiedziałabym, że taki "wiejski mieszczuch istnieje"
    Pozdrawiam wieczornie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz.
    Różne bywają te nasze strachy, pewnie ten przed bliskimi, krewnymi, jest szczególnie dokuczliwy, bo oczekujemy od nich raczej wsparcia i zrozumienia. Ale w miarę możliwości trzeba próbować zdejmować z siebie i takie ograniczenia, jedno mamy tylko życie i tak krótko trwa.
    Na Pani kulinarnego bloga często zaglądam korzystając z komórki lub tabletu. Podziwiam za staranność wpisów i ciekawą oprawę graficzną. Kocham jeść od zawsze i doceniam wagę zdrowego i dobrego gotowania. Życzę wytrwałości, bo jak wcześniej, kiedyś tu już napisałem: dobry kucharz może uchronić nas przed lekarzem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mądrze prawisz, Gospodarzu. Ale natury ludzkiej zmienić się nie da...

    OdpowiedzUsuń